Tryb noc/dzień

16 czerwca 2020

Nanatsu no Taizai

0
Wiele razy w moich recenzjach wypowiadałem się negatywnie na temat seriali anime, których główny wątek polegał na laniu się po pyskach. Chyba mnie rozumiecie, co może być ciekawego w ciągłych bijatykach. Na szczęście nawet wśród takich produkcji znaleźć można perełkę. „Siedem Grzechów głównych”, a w oryginale „Nanatsu no Taizai” to manga stworzona przez Nakaby Suzukiego. Ja jednak nie będę opowiadał o komiksie, ale o jego zekranizowanej wersji. W jednym i drugim przypadku tytuł jest ten sam.

Elizabeth, jedna z trzech córek władcy Królestwa Liones wyrusza w niebezpieczną podróż, której celem jest odnalezienie poszukiwanych listem gończym przestępców zwanych Siedmioma Grzechami Głównymi. Chce ich prosić by pomogli jej w walce ze Świętymi Rycerzami, którzy mieli bronić kraju, a tymczasem doprowadzili do zamachu stanu i uwięzili rodzinę królewską.

Nie będę tu zbytecznie lał wody, ponieważ mija się to trochę z celem i od razu zacznę od największych zalet tej produkcji, czyli od bohaterów. Zachwyciła mnie różnorodność i to nie tylko charakterów, ale również historii. Z kolejnymi odcinkami przestają oni być zwykłymi uciekinierami, ponieważ otrzymujemy mnóstwo retrospekcji z ich wcześniejszego życia, przez co poznajemy, co ich tak naprawdę ukształtowało. Niektórzy naprawdę sporo przeżyli, czego najlepszym przykładem jest Ban. Sam do końca nie wiem czy mu współczuć czy też podziwiać. Nie będę tu opisywał jego genezy, ponieważ najlepiej będzie jak sami ją poznacie, ale to właśnie on wydaje mi się najbardziej barwną postacią. Ciekawy jest również Escanor, ale on głównie ze względu na swoją umiejętność. Chociaż jak tak patrzeć to o każdym z nich mógłbym powiedzieć cos dobrego, zwłaszcza, że mamy tu skład jak w dobrym RPGu. Różne gatunki, różne umiejętności po prostu miszmasz.

Podoba mi się również świat tutaj wykreowany. W czasie podróży oraz poszukiwania kolejnych członków grupy mamy możliwość zobaczenia wielu miasteczek, przez co możemy bardziej wgłębić się w panujące tam prawa i zasady. Nie wszystko kręci się wokół tytułowej siódemki sami poczujemy się jakbyśmy byli ich towarzyszami. Uwierzcie mi. Zachwycą Was krajobrazy, ludzie, a nawet wrogowie, z którymi będą musieli się zmierzyć. Charakteryzują się oni dużą różnorodnością jak wszystko w tym anime.

Sama fabuła też jest dość otwarta i rozbudowa. W końcu mamy główny wątek, ale twórcy nie ograniczają się tylko do niego. Prócz wyżej wspomnianych historii bohaterów na światło dzienne wychodzą różnego rodzaju intrygi na królewskim dworze i ciekawostki. Za przykład muszę podać chociażby próbę odzyskania bronie jednego z nich. Niby nic skomplikowanego, ale otwiera przed nami nieco szerszy świat. Gwarantuje Wam, że niema, co tu liczyć na nudę.
Największą bolączką i chyba jedyna minusem jest zachowanie Meliodasa. Mimo ogromnej siły i niezwykłych umiejętności ukazany tu jest jak wyrostek, co jest ciekawym zabiegiem. Wygląda bardzo niegroźnie zwłaszcza, że każdy jest wyższy od niego. Co jednak najgorsze w sposób bardzo obsceniczny dobiera się do Elizabeth. Twórcy, a raczej autor mangi mógł nieco inaczej pokazać jego uczucie do księżniczki. Wybrał chyba najgorsza z możliwości, bo oglądanie tego było momentami naprawdę niesmaczne.

Może Was to zaskoczy, ale koniec marudzenia. Niema tu więcej rzeczy, do których mógłbym się przyczepić prócz tego, że historia ta nie została jeszcze dokończona. Obejrzałem do tej pory dwa sezony i kilka pobocznych opowieści, ale nadal czekam na rozstrzygnięcie głównego wątku. Jednak po tym, co widziałem spokojnie mogę stwierdzić, że warto poczekać. Anime to jest niezwykle barwne, ciekawe i rozbudowane przy tym przyjemnie się go ogląda ze względu na świetną kreskę oraz znakomite dialogi. Po prostu wszystko to, co najlepsze w jednym miejscu. Co mogę, więc powiedzieć zachęcam do oglądania ze szczerego serca. Moja ocena to mocne 4+/5.
Ukryj widgety

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz