Tryb noc/dzień

9 grudnia 2023

Blue Beetle

0
Po obejrzeniu kilkudziesięciu filmów superbohaterskich coraz trudniej jest patrzeć na nowe produkcje w sposób obiektywny. Gdzieś tam z tyłu głowy co chwila jest podszeptywanie “ale to już gdzieś było” i muszę przyznać, że ten głos ma rację. Co się jednak dziwić. Czym można zaskoczyć w kolejnych filmach? Nowymi bohaterami? Innym sposobem prowadzenia fabuły, a może nowym origin story. Jednak film o którym dzisiaj opowiem przełamuje ten schemat, ale nie w ten sposób co myślicie, ponieważ jest czystą zrzynką, istną kalką jeden do jednego tylko delikatnie przykrytą innymi problemami, które twórcy chcieli ukazać. “Blue Beetle” wyreżyserowany przez Ángela Manuela Soto na pewno nie jest tym na co całe DC czekało.

Jaime Reyes (Xolo Mariduena) właśnie skończył studia i szczęśliwie wraca do domu. Niestety to co tam zastaje różni się od tego co zapamiętał, ale nie postanawia się poddawać. Chce, żeby jego rodzina była z niego dumna i postanawia szybko znaleźć pracę. Niestety zostaje wplątany w bardzo niebezpieczną intrygę, która może mieć naprawdę poważne konsekwencje. Zwłaszcza gdy w jego ręce wpada technologia nie z tego świata, a dokładnie z innej planety, przy pomocy ma szansę obronić tych którzy najbardziej tego potrzebują.

Uwaga będą spoilery. Na wstępie recenzji wspomniałem o podszeptach z tyłu głowy. Wybaczcie mi to niedopowiedzenie. Ktoś dosłownie wył i to z każda minuta głośniej. Oglądając ten film wydawało mi się ze ktoś postanowił wziąć co ciekawsze pomysły z kilku produkcji, które wyszły w ciągu może 4 ostatnich lat i stworzyć w pewnym stopniu parodię pokroju “Strasznego filmu”. Wiecie o co mi chodzi, zlepek elementów które wstępnie mają wyglądać dobrze. Po części się to udało. Całość ogląda się miło, ale nie widać tu oryginalności. Najwięcej widzę tu ze Spider-Mana i Ant-Mana. Nastoletni geniusz początkowo odrzucający swój los, zmienia punkt widzenia po śmierci kogoś z bliskich, antagonistą jest jego własna kopia (te same zdolności), tylko w innym kolorze. Nawet głos w jego głowie przypomina E.D.I.T.H., chociaż początki tej relacji przypominają związek Brocka i Venoma. Powiązań jest naprawdę ogrom. Naprawdę tak trudno oryginalność?

Dużą zaletą są bardzo dopracowane efekty specjalne. Zwłaszcza zbroja wygląda rewelacyjnie, ale tutaj głową zasługą może być fakt, że istniała naprawdę a nie była wygenerowana komputerowo, tak było w przypadku Spider-Mana. Jak widać dużo to zmienia chociaż wymaga niemałych nakładów pracy. Sekwencje walk, których nie było tu mało, też były przyjemne dla oka, bardzo dynamiczne i naturalne. Pod tym względem Marvel mógłby się od nich wiele nauczyć. Tym się jednak całej historii nie napisze.

Same rodzinne relacje bardzo przypominają te znane w Shazamie. Nie tylko są z sobą bardzo zżyci, ale starają się zawsze sobie pomagać nawet gdy sytuacja ich przerasta. Blue Beetle ma nawet własnego sidekicka w postaci własnej siostry. Chyba widziałem już coś podobnego. Hmmm. Najlepsza jest jednak babcia, która w pewnym monecie robi prawdziwe wejście smoka. Rozbroiła mnie ona do łez, ale pasuje tu jak pięść do oka. To najlepszy przykład czym ma być ten film. To komedia dla całej rodziny. Coś takiego poszcza się w niedziele przed obiadem. Wybaczcie. Tak samo jego wujek chyba, wielbiciel teorii spiskowych, który jakoś zawsze ma na samochodzie to co potrzeba. Nie zawsze musi działać, ale ma, to najważniejsze. Nie nauczyli się po sukcesie “Liga Sprawiedliwości” Zacka Snydera czego widz oczekuje? Produkcja ta nie należy do nowego otwarcia całego uniwersum, które zostaje wprowadzone przy okazji wymiany włodarzy, dlatego nie stawiam jeszcze na całości krzyżyka.

“Blue Beetle” to film przeciętny, bardzo wtórny i nie wykazujący się zbytnią oryginalnością. Widzę jednak w nim potencjał. Zwłaszcza w postaci poprzedniego “Skarabeusza” który o ile powstanie druga część może w całej historii trochę namieszać. Nie zaprzeczę, że całkiem dobrze się bawiłem oglądając go. Powiedziałabym nawet, że zaskakująco dobrze. Kilka razy mnie nawet rozbawił, ale jedząc tygodniami kotlety schabowe nawet z różnymi dodatkami mogą przestać smakować. Dlatego też dobrze, że jest. W końcu to chyba pierwszy bohater meksykańskiego pochodzenia i czas pokaże, co dalej twórcy zrobią z tą postacią. Jeżeli dobrze pamiętam go z animacji to ma wiele do pokazania. Dlatego moja ocena to mocno naciągane 4-/5.
Ukryj widgety

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz