Tryb noc/dzień

14 stycznia 2016

Dr. Dolittle 3

4
Życie nastolatki nie jest takie proste jak może się wydawać. Niby nie ma pracy, mniej obowiązków, prócz tych domowych i oczywiście szkoła. Jednakże, musi zmierzyć się z czymś o wiele gorszym. Jest to akceptacja przez rówieśników i chęć nieodbiegania od normalności, którą wyznacza społeczeństwo. Nie jest to łatwe zadanie. Zwłaszcza, jeżeli samo posiadanie sławnego nazwiska stawia przed nami bardzo wysokie progi, a odziedziczona w darze umiejętność nie pozwala wtopić się w tłum. Właśnie takie perypetie spotkają Maye Dolittle (Kyla Pratt) w filmie „Dr Dolittle 3”. Tak dobrze widzicie. To kolejna część przygód doktorka potrafiącego rozmawiać ze zwierzętami, ale bez doktorka. Wszystko skupia się wokół jego córki. Niestety, Murphy’ego tutaj nie zobaczymy.

Teraz powinienem opowiedzieć o fabule, jednakże dość sporo z niej zdradziłem w samym wstępie. Maya zostaje wysłana na ranczo, na którym poznaje przystojnego kowboja, Bo (Walker Howard). Imię proste jak robota, którą tam wykonuje. Dobra tutaj żartowałem, chłopak ma sporo rzeczy na głowie. Zwłaszcza, że miejsce to ma zostać niedługo sprzedane. Jedyna nadzieja w dziewczynie o niezwykłych umiejętnościach.

I tutaj właśnie zaczyna się kłopot oraz rozterka głównej bohaterki. Przyjąć dziedzictwo czy też je odrzucić. Mało oryginalna historia, to musicie przyznać. Ile to razy w historii kina główne postacie musiały zmierzyć się z podobnym problemem. Najczęściej były to siły zła chodzące za nimi niczym cień.

Nie wymagajmy tu jednak cudów. Jeżeli pierwsza i druga część serii prezentowały się naprawdę świetnie, głównie za sprawą pewnego aktora, to tutaj mamy do czynienia ze zbędną kontynuacją. Nie wiem, czego producenci oczekiwali. Równie wielkiego sukcesu? Przeliczyli się i to grubo.

Jednakże, jak to bywa z eksperymentami, można czasem liczyć na ciekawe efekty uboczne. Film ten w ostatecznym rozrachunku nie jest taki zły. Ogląda się go nawet nieźle, sporo zabawnych sytuacji w nim znajdziemy. W końcu małpka cierpiąca na alkoholizm oraz były przybłęda Lucky nadal tu się znajdują. Najgorsze jest jednak niezachowanie spójności z oryginalna historią. Nie mówię o tej książkowej, ale o tej rozpoczętej w 1998 roku. O ile dobrze pamiętam to nie Maya odziedziczyła umiejętność po ojcu, ale jej starsza siostra Charisse. Tutaj wszystko wygląda jakby była jedynaczką. Niby mamy ciąg dalszy historii, ale gdzieś oś czasu zmieniła całkowicie kierunek. Czy to alternatywna wersja rzeczywistości? Tego niestety nie wiem. Może za bardzo się czepiam, ale trochę mi to doskwierało.

W ogólnym rozrachunku jak zsumujemy plusy i minusy dostajemy dość pozytywny wynik. „Dr Dolittle 3” nadal zachowuje elementy kina familijnego. Ma bawić i uczyć, nie obciążając jednocześnie szarych komórek. Wydaje mi się jednak, że widz nic nie straciłby gdyby ta produkcja nie powstała. Uważam, iż to chęć zarobku albo brak pomysłów spowodował, że w ogóle została nagrana. Gdyby zmienić imiona bohaterów może byłaby ciekawsza. Na pewno nie zniknęłaby w cieniu pierwowzoru. Moja ocena to naciągane 3/5.

4 komentarze:

  1. Oglądałam ten film i muszę ci przyznać rację. To jest niepotrzebna kontynuacja. Niby film nie jest zły, ale wcześniejsze części były o niebo lepsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety chcieli zarobić :) wiesz to nie pierwszyzna :)

      Usuń
  2. Myślę, że dzieci są mało krytyczne, więc dla nich jest to dobry film. A nie ukrywajmy, że dla nich został stworzony :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kreatywność dzieci zależy moim zdaniem od wychowania. Filmy nie pobudzają jej w żadnym stopniu. Wszystko dają na tacy nie to co książki.

      Usuń