Tryb noc/dzień

18 kwietnia 2015

Pierwszy weekendowy cykl muzyczno-filmowy

2
Od dłuższego czasu zastanawiałem się nad nowym cyklem wpisów na blogu. Po wielu pozytywnych głosach dotyczących starcia dwóch skrzypaczek postanowiłem stworzyć coś przyjemnego dla ucha. Przecież nie samymi książkami człowiek żyje. Dlatego też z dniem jutrzejszym rusza nowa akcja mająca na celu zaprezentowanie jednego z ważniejszych elementów każdego filmu. Zastanawiacie się teraz pewnie, o czym mówię. O aktorach? Nie. Może o efektach specjalnych. Też nie. Dobra nie będę was trzymał dłużej w niepewności. Mowa tu o muzyce. To właśnie ona buduje napięcie oraz rozbudza wyobraźnię. Ileż to razy słuchając w radiu jakiegoś przeboju pojawiały się przed oczami obrazy z hollywoodzkich produkcji. Raz w tygodnie dokładnie w weekend będę przedstawiał jeden z utworów. No dobra może czasem więcej. Ostrzegam jednak, czytania będzie w tym przypadku jak na lekarstwo. Jeżeli poszukujecie ciekawej lektury zapraszam. Mam na blogu sporo recenzji. Tutaj musicie polegać tylko na słuchu. Zamknijcie oczy i wsłuchacie się w początkowe nuty najlepszych filmowych sountracków. Dajcie się ponieść ich magii. No dobra jeszcze nie dzisiaj, ale już jutro przygotujcie się na coś wspaniałego. Teraz to chyba przesadziłem, ale zapraszam serdecznie na Weekend z Soundtrackiem.

2 komentarze:

  1. ooo soundtracki! niektore sa naprawde przeboskie - ostatnio jestem zakochana w joe hisaishi i nie moges ie od niej oderwac. uwielbiam tez od wyznan gejszy :D i chociaz ludzie zszaleja ostatnimi czasy za 50 twarzami greya ja tego zdzierżyć nie moge :P juz sie ciesze na ten cykl :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie zyskałaś mój szacunek :) 50 twarzy to dno :) ale czasem z filmów to tylko muzyka jest najlepsza :)

      Usuń