Tryb noc/dzień

15 sierpnia 2014

Trudi Canavan - Złodziejska Magia

4
Jak pewnie zauważyliście dość dawno nie prezentowałem Wam żadnej książki. Spowodowane to było małą ilością wolnego czasu oraz niestety niezbyt wciągającą lekturą. Nie będę owijał w bawełnę. Dwa tygodnie minęły, od kiedy w moje ręce trafiła pozycja, o której dzisiaj opowiem. Jej autorką jest niezwykła pisarka, która zdobyła moje serce dwiema wspaniałymi seriami. Jedna z nich to „Trylogia Czarnego Maga”, druga to jej kontynuacja „Trylogia zdrajcy”. Pewnie już orientujecie się, o kim dzisiaj będę mówił. Trudi Canavan ma swoje wzloty i upadki. Nie będę nikogo oszukiwał. Uwielbiam jak pisze, ale z jakiegoś powodu nie wszystko przypadło mi do gustu. Dlatego też do jej najnowszego dzieła, czyli „Złodziejskiej Magii” będącej pierwszą księgą „Prawa Milenium” podchodziłem z ostrożnością. Nie jest źle, chociaż jak zawsze bywa w takich sytuacjach mogło być lepiej.

Na początku poznajemy młodego archeologa-maga imieniem Tyen, który w czasie jednej, że swoich ekspedycji odnajduje pradawny artefakt – księgę. Zwie się ona Vella. Wiem, że brzmi to dziwnie, ale była kiedyś czarodziejką, którą najpotężniejszy mag wszechczasów zamienił w encyklopedię. Nie wiem jak to inaczej ubrać w słowa, ale ma ona za zadanie gromadzić wiedzę. Wystarczy, że ktoś weźmie ją do ręki by uzyskała dostęp do jego wszystkich sekretów. Nie jest to oczywiście wymiana jednokierunkowa, ponieważ można zadać jej każde pytanie, na które musi szczerze odpowiedzieć. Dlatego właśnie młodzieniec obawia się, że w złych rękach może stać się straszną bronią. Zaczyna nawet darzyć ją pewnego rodzaju uczuciem i pragnie pomóc w odzyskaniu dawnego ciała.

Nie jest to jednak jedyna historia, którą znajdziemy w „Złodziejskiej magii”. Naprzemiennie z losami chłopaka przeplata się opowieść o córce farbiarza Rielle. Dziewczynie od lat wmawiano, że używanie magii oznacza okradanie Aniołów. Posiada jednak talent, który stara się ukryć przed wszystkimi. Niegodne jest, żeby kobieta posiadała dar. Gdyby kapłani się o tym dowiedzieli zabraliby ją z miasta i wywieźli w nieznane. Niestety, w okolicy pojawia się coraz więcej splamionych, ludzi gotowych poświecić duszę łamiąc anielskie prawo. Nie wróży to nic dobrego, każdy może przejść na ciemną stronę mocy. Dobra za bardzo teraz zaleciało „Gwiezdnymi Wojnami”.

Zastanawiam się, od czego teraz zacząć. Od pochwały czy też nagany. Na pewno autorka zasłużyła na uznanie za stworzenie wyjątkowego świata, w którym magia stała się czymś podobnym do powietrza, a każdy, kto nią włada uzależnioną od niej zapałką. Dla mnie zależność ta wygląda jak płonąca zapałka, która pochłania tlen by w końcu zgasnąć, kiedy zaczyna go brakować. Właśnie za to uwielbiam twórczość Trudi. Potrafi wymyśleć coś niezwykłego. Fajnym manewrem jest również rozwój technologii zależnej od magii. Wydaje mi się, że już to gdzieś widziałem, a może to po prostu alegoria współczesnych kłopotów, ze zbyt szybkim zużyciem złóż energetycznych. Ciężko nazwać ten styl steampunkiem, może prędzej magicpunkiem.

Po marudzę również na obie historie. Nawet po przeczytaniu całości nie mam jasnego pojęcia, co je łączy. Najczęściej, jeżeli autor prowadzi dwa wątki muszą się one w którymś miejscu spotkać. Miałem nadzieję, że nastanie to w pierwszym tomie, jednak bardzo się przeliczyłem. Nie podobają mi się również czasami zbyt obszerne opisy. Wiecie pewnie, że bardzo tego nie lubię. Wolę dużo akcji i żeby coś zostało dla wyobraźni czytelnika. Trudi jednak zepsuła trochę zabawę opisując niektóre rzeczy nazbyt dokładnie.

Jeżeli czytacie regularnie mojego bloga zauważyliście pewnie, że wiele razy pisałem, że jakąś pozycje miałem na dwa góra trzy dni. Niestety, tym razem było inaczej. Może to trochę przez mniejszą ilość czasu, a może, dlatego że książka ta po prostu nie zawróciła mi w głowie. Z mojej strony nie macie, co liczyć na jakieś ochy czy achy, bo nie będę się do nich zmuszał. Jeżeli miałbym wymienić najmocniejsze strony tej opowieści to ciekawy świat i Tyen. Bardzo mnie ciekawią jego dalsze losy, dlatego z przyjemnością sięgnę po następny tom jak zostanie już wydany.

Mam jeszcze jedno ale. Wypożyczając książkę liczę się z tym, że może z nią być coś nie tak, a to jakaś plamka, a to pogięte strony, czasem nawet zalana okładka. Jednak to, co znalazłem tym razem przeszło wszelkie moje przepuszczenia. Tekst na każdej stronie został opublikowany w sposób chaotyczny. Chodzi mi tu o akapity, które powinny być mniej więcej takie same. Numery stron raz są wyżej raz niżej podobnie jest z bocznymi odstępami, wewnętrzny jest większy niż zewnętrzny. Pierwszy raz z czymś takim się spotkałem. Nawet Word, na którym pisze tą recenzję lepiej o to dba. Mam nadzieję, że to tylko jedna taka sztuka była. Spójrzcie jednak na swoje egzemplarze i zobaczcie czy u Was jest tak samo. Okładka też taka sobie.

„Złodziejską Magię” szczerze mogę polecić każdemu wielbicielowi gatunku, którego nie odstraszą jej prawie sześćset stron. Przy dzisiejszej fantastyce to prawie nic. Sam pochłaniałem grubsze woluminy. Powiem jednak, że autorka mogła bardziej się postarać. Zostawiła czytelnikowi pewien niedosyt. Każdy fan jej twórczości na pewno weźmie tom drugi do ręki, żeby zobaczyć jak to się rozkręci. To dźwignia napędowa handlu, tak samo jak i czytelnictwa. Mam tylko nadzieję, iż zbyt długo nie będziemy musieli niego czekać. Moja ocena to 3+/5.

Tytuł: Złodziejska magia (Thief's Magic)
Cykl: Prawo milenium
Tom: 1
Autor: Trudi Canavan
Wydawca: Galeria Książki
Miejsce wydania: Kraków
Data wydania: 13 maja 2014
Liczba stron: 560
Oprawa: miękka
Format: 12,5x19,5 cm
ISBN-13: 978-83-64297-22-9
Cena: 44,90 zł

4 komentarze:

  1. Zgadzam się z tobą niemal w 100%. Mnie również ta książka nieco zawiodła - tak jak ty spodziewałam się połączenia dwóch wątków. Jednak też zamierzam sięgnąć po drugi tom, by przekonać się, jak się to rozwinie.
    A jako że tutaj jeszcze nie komentowałam, to zapraszam do siebie :)
    miedzysklejonymikartkami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawsze odwiedzam inne blogi jeżeli link znajdę w profilu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Od paru lat chcę przeczytać Canavan. Zabieram się, zabieram i coś się nie mogę zabrać. Naprawdę nie wiem, kiedy w końcu uda mi się coś przeczytać z jej twórczości :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeszcze nie jedno napisze :) więc będziesz miała okazję :)

    OdpowiedzUsuń