Tryb noc/dzień

9 października 2019

Patricia Briggs - Dotyk ognia

2
Literatura fantastyczna od zawsze mogła pochwalić się ogromną różnorodnością, jeżeli chodziło o bohaterów oraz gatunki istot nie z tego świata. Nie mogę jednak zrozumieć, czemu wilkołaki zawsze były wypędzane na drugi plan. Czemu kojarzone były, jako dzikie bestie od stuleci wałczące z pięknymi i nieśmiertelnymi wampirami. Całe szczęście są jeszcze tacy pisarze, którzy postanowili pokazać ile piękna może skrywać futro. Trzeba w końcu pamiętać, że to zwykli ludzie potrafiący zmienić się w wilka i w porównaniu do krwiopijców słońce im nie szkodzi. Wracając jednak na prawidłowe tory chciałbym ponownie pochwalić Patricię Briggs za jej poświęcenie na rzecz wilkołaków. Zabrzmiało to trochę tak jakby otworzyła schronisko albo coś w tym stylu, ale ona zrobiła coś dużo większego napisała książkę, w której te rządne krwi potwory zmieniają się w ojców, mężów i przyjaciół. Tym razem na warsztat wziąłem „Dotyk ognia”, czyli dziewiąty już tom o przygodach Mercy Thompson.

Tym razem przed Adamem, Mercy oraz resztą watahy niezwykle trudne zadanie. Muszą powstrzymać szalejącego w mieście trolla, z którym nawet policja nie potrafi sobie poradzić. Taka istota nie wróży nic dobrego zwłaszcza, gdy w domu bohaterów pojawia się tajemnicze dziecko potrafiące władać ogniem. Wojna jest już bliska.

Mam nadzieję, że poczuliście ten dramatyzm. W końcu pisząc tę recenzję nadal jestem rozdygotany tym, co działo się w książce. Pamiętajcie to już kolejny tom przygód mojej ulubionej pani mechanik, a cała akcja i adrenalina temu towarzysząca nie opada. Może nie jest to ta sama energia, która była, gdy w moje ręce trafił tom pierwszy, ale to jest jak z małżeństwem o długim stażu niby partner cię wpienia, ale nie wyobrażasz sobie życia bez niego. Tu jest to samo. Nadal z ogromną przyjemnością będę czytał kolejne odsłony i kolejne części z tego niezwykłego uniwersum nie ważne, co autorka stworzy.

Zaraz sobie pomyślicie, że tutaj jednak z czymś skiepściła, ale nie. Nie o to mi chodzi. Otworzyła mi oczy na kolejne istoty, które w poprzednich częściach były jakby to powiedzieć dodatkiem. Mowa tu o Pradawnych i Szarych Panach, których moce niejednokrotnie przekraczają to, co do tej pory mogłem w jej książkach poznać. Nie jest to w żadnym stopniu spoiler, ponieważ ich potęga została pokazana już kilkukrotnie. Tym razem nie spoglądamy jednak na pojedynczych osobników, ale na całą grupę. To wokół nich toczy się cala akcja tego tomu. Poznajemy przywódców, prawa jakimi się kierują oraz ich słabości.

To co najbardziej mnie zaskakuje to fakt, że po raz dziewiąty zostałem wbity w fotel. Po raz dziewiąty żałowałem, że dzień nie jest dłuższy. I po raz dziewiąty przekonałem się, że Mercy jest moją ulubioną bohaterką. Mimo swojej wyrywności oraz niewyparzonego języka, który nie raz wplątał ją w niemałe tarapaty udaje jej się przy pomocy własnego hartu ducha oraz przyjaciół wyjść obronną ręką z największych nawet opresji.

„Dotyk ognia” to moim zdaniem istny majstersztyk. Rewelacyjna przygoda, ciekawi bohaterowie oraz świetnie trzymająca w napięciu akcja sprawiają, że seria ta nadal jest dla mnie numerem jeden. Tak samo świat wykreowany przez autorkę. Chociaż przyznam się skrycie, że chętnie poczytałbym o innych bohaterach. Może przydałby się jakiś prequel opowiadający historię Zee. Bardzo go lubię zwłaszcza, że tak bardzo różni się od reszty sobie podobnych. Ciekawi mnie to go ukształtowało, co zmieniło, ale jak znam Patricię Briggs w kolejnych tomach odsłoni nam skrawki tajemnicy o nim i całej reszcie. Może to jest sekret tej historii. Powoli dawkowane smaczki, które uzależniają. Dlatego właśnie ocena nie może być inna jak 5+/5

Tytuł: Dotyk Ognia
Cykl: Mercedes Thompson
Tom: 9
Autor: Patricia Briggs
Tłumaczenie: Kaja Wiszniewska-Mazgiel
Wydawca: Fabryka Słów
Data wydania: 3 lipca 2019
ISBN: 978-83-7964-397-4
Liczba stron: 412
Oprawa: miękka

2 komentarze:

  1. Nie mogę dołączyć się do zachwytów nad tą serią, bo nie chwyciła mnie za serce. Przeczytałam pierwsze dwa tomy i miałam dość, jakoś mało tu oryginalności, a za dużo schematów. I od samego początku miałam wrażenie, że jest temu bliżej do opek z wattpada, niż do "prawdziwej" literatury fantasy. Co dziwne, urban fantasy całkiem lubię, seria o magu Harrym Dresdenie bardzo przypadła mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "opek z wattpada"? co to? Nie każdemu ta seria musi się podobać :) jak najbardziej to rozumiem.

      Usuń