Tryb noc/dzień

27 kwietnia 2013

Bernard Cornwell - Jeźdźcy z piekieł. Hellequin

0
Nigdy jakoś nie interesowały mnie książki czysto historyczne może głównie, dlatego że z czasów szkolnych niezbyt dobrze wspominam dość nudne i monotonne lekcje historii, z których naprawdę mało wyniosłem. Wiem ze wiele światów fantasy tworzonych jest na istniejących niegdyś krainach, jednak nawet to nie zmotywowało mnie do zgłębienia tego przedmiotu. Jest jednak pisarz, który swoim piórem poruszy nawet najbardziej zatwardziałych wrogów historii. Mowa tu oczywiście o Bernardzie Cornwellu jednym z najbardziej cenionych pisarzy brytyjskich na świecie. Jego powieści historyczne tłumaczone były na wiele języków a wydane w nakładzie ponad dziesięciu milionów egzemplarzy. Jedna z jego powieści została nawet zekranizowana. Jednak nie o niej chciałem rozmawiać, lecz o „Trylogii Świętego Graala”, której pierwszy to ma tytuł „Hellequin: Jeźdźcy z piekieł”.

Na niewielką rybacką wioskę Hookton napadają piraci. Mimo że ich głównym zadaniem jest zdobycie relikwii o podobno wielkiej mocy, nie przepuszczają nikomu gwałcą kobiety, mordują mężczyzn, rozkradają wszelki majątek. Na ich czele stoi tajemniczy Hellequin należący do starego rodu, który niegdyś został wygnany z Anglii. Pragnie zdobyć włócznię świętego Jerzego (tego od smoka) by za jej pomocą powalić kraj na kolana. Na jego drodze staje jednak Thomas syn księdza i wyśmienity łucznik. Pragnie on pomścić śmierć rodziny (zwłaszcza ojca zabitego z ręki Hellequina) w tym celu dołącza do armii angielskiej by z jej pomocą odszukać angielskiego bękarta. W czasie jednej z walk zakochuje się w owdowiałej hrabinie Armoryki Jeanette. Nawet zostają parą jednak ona zostawia go dla bogatszego (zrozumieć kobiety). Nie zapomniał jednak o zemście. W trakcie swych przygód dowiaduje się ze jego rodzina w nierozerwalny sposób związana jest z mitycznym świętym Graalem (właśnie ten wątek najbardziej mi się podoba, ponieważ lubię, kiedy w książce jest trochę mistycyzmu).

To książka naprawdę niezwykła. Wiem ze pewnie to stwierdzenie znajdziecie w wielu innych moich recenzjach, ale każda książka pod jakimś względem jest wyjątkowa. Czytając ją wiedzę ile trudu włożył autor żeby zebrać potrzebne do niej materiały, we wspaniały sposób opisuje oblężenie pod La Roche-Dorrien, zdobycie Cean czy też bitwę pod Crécy. Chociaż przyznam szczerze ze niektóre zbyt długie opisy przygotowań trochę mnie nudziły. Jednak pomimo tego czytało mi się tą książkę z przyjemnością. Bohaterowie wykreowani przez Cornwella też są bardzo ciekawi i tacy życiowi. Żaden z nich nie ma od razu wszystkiego. Thomas, jako syn księdza nie wydaje się idealnym bohaterem pierwszoplanowym jednak dzięki swojej zadziorności i sprytowi naprawdę da się lubić. Tak samo Eleonora nieślubna córka sir Guillaume’a która jest służką w domu swojego ojca. Chodzi mi o to głównie ze bohaterowie nie są tu wyidealizowani każdy z nich ma jakieś zalety i wady, z którymi musi walczyć. Spodobał mi się również motyw świętego Guineforta psa, któremu od XIII w. oddawano cześć w okolicach Lyonu, jako świętemu obrońcy niemowląt. To taki moim zdaniem dość zabawny wątek mimo ze prawdziwy.

Bernard Cornwell znalazł przepis na stworzenie idealnej powieści, do bulionu z historii należy dodać szczyptę przygody i odrobinę mistycznej zagadki (tego składnika dałbym trochę więcej) i gotować powoli na niewielkim ogniu akcji. Jest to jednak przepis na sukces, co znakomicie widać. Wiem jednak jedno, jeżeli w moje dłonie trafią inne książki z tego autora przeczytam je z rozkoszą. Możliwe też ze zwiększę listę ulubionych gatunków o książki historyczne. Szkoda ze takich książek nie ma na lekcjach historii każdy chętniej by się ich uczył.

Książkę tą polecam każdemu, kto w mniejszym lub większym zakresie interesuje się wojną stuletnią lub ogólnie historią. Świetnie opisane sceny walk oraz ciekawi bohaterowie, z którymi chcielibyśmy stanąć ramie w ramię w walce sprawią ze nie odejdziecie od niej przez długie godziny. Moja ocena 5-/5.
Ukryj widgety

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz