Tryb noc/dzień

7 lipca 2023

Z dystansu

0
W czasach, gdy uczniowie myślą głównie o swoich prawach, a zapominają o obowiązkach zawód nauczyciela staje się prawdziwą szkołą przetrwania. Momentami bardziej wymagającą niż niejedna wyprawa, którą musiał przemierzyć Bear Grylls. Początkowo brzmi to trochę jak scenariusz kolejnej produkcji z kategorii postapo, ale niestety taką mamy rzeczywistość, a znakomicie pokazuje ją film, o którym dzisiaj, z przyjemnością opowiem. „Z dystansu”, bo to o nim mowa jest jedną z tych produkcji, o których nie jest zbyt głośno. Ja dowiedziałem się o niej całkiem przypadkiem przeglądając sobie Tik Toka. To zaskakująco dobre miejsce, gdy zastanawiacie się, co obejrzeć wieczorem.

Henry Barthes (Adrien Brody) jest nauczycielem zastępczym. Pojawia się w jakiejś szkole, gdy ktoś idzie na chorobowe. To mu pasuje, bo niema szans do nikogo bardziej się przywiązać. W końcu po kilku tygodniach znika by zająć stanowisko w kolejnej placówce. Jednak ta szkoła, do której zostaje przydzielony odmienia go zupełnie. Wszystko za sprawą trzech kobiet, każda na innej ścieżce życiowej, dzięki którym zaczyna inaczej patrzeć na swoje życie.

Nie dziwi mnie porównanie tego filmu do „Młodych gniewnych” z 1995 roku w końcu w obu przypadkach mamy uczniów po przejściach, których mało kto potrafi zrozumieć oraz nauczyciela próbującego niecodziennych metod. Tym razem jednak spoglądamy na to oczami pedagoga i lepiej widzimy atmosferę panującą w szkolę. Naciski ze strony zarządu szkoły, by poprawić wyniki egzaminów, niewdzięczność rodziców obwiniających o brak sukcesów swoich pociech samych nauczycieli oraz brak poszanowania, a czasem nawet nienawiść uczniów skrywającą się pod obelgami, a nawet rękoczynami. Obawiam się, że tak właśnie wygląda dzisiejsza szkoła.

Film ten nie skupia się tak naprawdę na tylko jednej stronie. On ukazuje całokształt systemu edukacji oraz choroby, która go zżera od środka. Mowa tu o obojętności. Nauczyciele olewają uczniów, uczniowie nauczycieli, a system wszystkich po kolei. Szkoda tylko takich osób jak Meredith (Betty Kaye), dziewczyny utalentowanej, ale z bardzo niskim poczuciem własnej wartości. W końcu jak atakują cię koledzy i rodzina to jak wierzyć w siebie. Równie wielki wydźwięk ma Erica (Sami Gayle), ale jej historię musicie poznać już sami.

Dawno nie widziałem tak wzruszającej, momentami szokującej (akcja z kotem) i prawdziwej historii, która tak mocno by mnie poruszyła. Twórcom udało się znakomicie oddać charakter i klimat współczesnej szkoły. Pamiętajmy, że takie same kłopoty mogą być w Stanach Zjednoczonych jak i w Polsce. Nie udałoby się to jednak gdyby nie obsada, która została idealnie dobrana. Adrien Brody zawsze potrafił grać na uczuciach, a w każdą rolę wkładał całego siebie. To tu widać. Ja uwielbiam go za rolę w „Pianiście”. Dodatkowo Lucy Liu, wspomniana akapit wyżej Betty będąca córką reżysera czy też James Caan. Oni wszyscy idealnie wpasowują się w swoje role i pokazują masę emocji, nie zawsze pozytywnych, ale takie ich zadanie, jako aktorów.

Ten film warto obejrzeć. Nie tylko we względu na myśl przewodnią i historię, ale również by przejrzeć na oczy i zobaczyć, dokąd zmierzamy. Każdy z nas w końcu mógł być na miejscu bohaterów, może Wam udało się wyjść z tego obronną ręką, ale ilu ludzi poległo. Nie patrzmy na nich jednak jak na przegranych czasem samo życie jest największą nagrodą, a każdy dzień to walka. Bohater nie zawsze musi mieć pelerynę czy też bokserskie pieści. Wygrywa się na wielu frontach. Trochę za bardzo podszedłem do tego filozoficznie, ale liczę, że chociaż trochę zachęciłem do zapoznania się z tym dziełem. Dostępne jest na CDA Premium. Moja ocena to 5/5.
Ukryj widgety

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz