Tryb noc/dzień

4 września 2018

James Dashner - Lek na śmierć

2
Nigdy tak naprawdę nie lubiłem ekranizacji książek. Głównie dlatego, że psują one całkowicie mój wizerunek postaci. W końcu po obejrzeniu filmu przed oczami będziemy widzieli tylko i wyłącznie aktora, który się w nią wcielił. Dlatego też do „Więźnia Labiryntu” tak długo się zabierałem. W końcu ostatnia część na wielkim ekranie pojawiła się dopiero w styczniu tego roku. Potrzebowałem kilku miesięcy żeby upewnić się, że nie zobaczę już w telewizji żadnego trailera by móc w końcu zakończyć tę niezwykłą opowieść. Zapraszam na recenzję „Leku na śmierć” Jamesa Dashnera.

Thomasowi oraz grupie strefowców udało się wydostać z Labiryntu, przejść Próbę Ognia z nadzieją, że te cierpienia w końcu się skończą. Jednakże coś tu nadal nie gra. Chłopak przypomniał sobie więcej niż powinien, przez co obietnice DRESZCZu wydają mu się wyssane z palca. Czy jest szansa żeby ocalić ludzkość? Czy Ci, którzy przebyli te całe katusze skrywają w sobie antidotum? Czy ludzkość jednak wyginie? Gwarantuję, że na wszystkie te pytania znajdziecie tu odpowiedz.

Przyznać muszę, że opis fabuły trochę mi nie wyszedł. Z jednego prostego powodu. Dzieje się tutaj naprawdę dużo i ni chciałem zdradzić zbyt wiele. Wiem, że przy okazji niektórych recenzji nieźle spoilerowałem, ale cały czas staram się tego grzechu nie popełniać. Ostatecznie historia, którą tutaj dostajemy została naprawdę dobrze napisana, chociaż została nieco inaczej zbudowana. Dwie pierwsze części to była prawdziwa szkoła przetrwania. Walka z niebezpieczeństwami oraz niezwykle groźnym przeciwnikiem. Tym razem będą musieli się oni zmierzyć z sobą, z własnymi lękami, przekonaniami wybierając między tym, co słuszne a tym, co łatwe. Bardzo mi się to podoba, bo jeszcze bardziej przybliża nam bohaterów ukazując ich, jako zwykłych ludzi, którzy w wcześniejszych tomach nabrali miana herosów. W końcu nawet dwanaście prac Herkulesa przy tym, co oni przetrwali to pikuś.

Podoba mi się również rozszerzenie świata widzianego. Zazwyczaj zamykani oni byli w ograniczonym miejscu ukierunkowanym na próby. Tym razem mamy szansę zobaczyć jak wygląda świat po zarazie. Bardzo mi się to podoba, ponieważ pokazuje, że autor nie skupił się tylko i wyłącznie na bohaterach. Wykreował on całe uniwersum, które jeszcze wiele mogłoby zaprezentować.

W ogólnym rozrachunku „Lek na śmierć” to znakomite zakończenie serii. Nadal trzymające w napięciu, wywołujące masę nie zawsze pozytywnych emocji, ale poruszające czytelnika dogłębnie. Jest to jednak literatura młodzieżowa, dlatego też została napisana z lekkością i polotem. Czyta się ja naprawdę przyjemnie i jeżeli się chce można dopatrywać się tu głębszego sensu oraz ukrytych mądrości. Na pewno ich tutaj nie zabraknie.

Naprawdę nie dziwię się, że książka ta otrzymała swoją ekranizację. Obawiam się jednak, że próba przeniesienia wszystkich jej niuansów na wielki ekran nie tyle skończy się fiaskiem, bo nawet bez nich widz dostanie naprawdę dużo, to po prostu ograniczy historię do minimum. Wiele tutaj dzieje się, bowiem w głowach bohaterów. To ich przeżycia stają się niejednokrotnie siłą napędową opowieści.

Większość stwierdzeń, które pojawiły się przy okazji wcześniejszych części tutaj również pasuje. To ten sam poziom tylko nieco zmieniona formuła. Dlatego właśnie powieść tę oceniam bardzo wysoko, a jej ostatni tom na dobre 4+/5.

Tytuł: Lek na smierć (The Death Cure)
Cykl: Więzień Labiryntu
Tom: 3
Autor: James Dashner
Tłumaczenie: Agnieszka Hałas
Wydawca: Papierowy Księżyc
Data wydania: 15 stycznia 2014
Liczba stron: 440
Oprawa: miękka
ISBN-13: 978-83-613-8640-7
Cena: 37,90 zł

2 komentarze:

  1. Jak na razie udało mi się przeczytać tylko "Więźnia Labiryntu". ;) Całą trylogię mam na półce, więc wypadałoby się kiedyś zabrać za resztę. :D

    Jools and her books

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To pora wziąć się i za resztę ponieważ naprawdę warto :)

      Usuń