Tryb noc/dzień

14 kwietnia 2017

World War Z

2
Nigdy nie byłem wielbicielem horrorów, a zwłaszcza filmów o Zombie. Jakoś nie fascynowało mnie oglądanie chodzących ciał w najróżniejszym stopniu rozkładu. Zwłaszcza, że za każdym razem jak o nich pomyślałem, widziałem poczwary z wyciągniętymi rękami i ze smakiem nie ma Maca, a na Mózga. Wiem, to trochę stereotypowe, ale muszę sobie jakoś wyjaśniać, czemu nie oglądam tego typu produkcji. Na szczęście za sprawą mojej przyjaciółki sięgnąłem pewnego dnia po „World War Z” wyreżyserowany przez Marca Forstera. Nawet nie wiecie, jakie było moje zaskoczenie, gdy okazało się, że byłem w błędzie. Żywe Trupy mają wielki potencjał, muszą się nimi jednak zająć odpowiednie osoby.

Na Świecie nie dzieje się dobrze. Tajemniczy wirus, na którego nikt nie potrafi znaleźć lekarstwa atakuje z coraz to większą siła. Pewnego dnia były pracownik ONZ Gerry Lane (Brad Pitt) zostaje światkiem przerażającego ataku zainfekowanych. Niewrażliwi na ból i zaskakująco szybcy atakują każdego, kto stanie na ich drodze. By ochronić własną rodzinę, Gerry postanawia wrócić do dawnej pracy i pomóc w odnalezieniu źródła choroby. Będzie to jednak bardzo trudna i niebezpieczna misja.
Kurcze i znowu krótki opis fabuły, nie wiedziałem, że potrafię takie pisać. Sam jestem w szoku. Wróćmy jednak do filmu. Należy tutaj pochwalić naprawdę wiele rzeczy. Pierwsze i najważniejsze to niesamowity sposób prowadzenia kamery. Producentom udało się wspaniale oddać dynamizm chwil. Czułem jakbym sam uciekał w tłumie. Delikatne potrząsanie obrazu dawało efekt jakby nakręcane to było przy pomocy telefonu i to dodatkowo przez kogoś, kto jest śmiertelnie przerażony. Aż miałem ciary na plecach, a to dopiero początek filmu.

Potem było już tylko lepiej. Kapitalnie oglądało się plądrowania sklepów, upadek społeczeństwa tak idealnie odmienny od ludzkich odruchów, które potrafiły u niektórych się obudzić i to w czasie takiego kompletnego chaosu.

Kolejna zaleta dotyczy Zombie. Nie są one do końca przerażające w swojej fizycznej formie. Nie odpadają im ręce, oczy nie utrzymują się na ostatniej żyłce, po prostu nie są zlepkiem kończyn. Działają one na człowieka w całkowicie inny sposób, przerażają samym swoim jestestwem i niezwykła inteligencją. Może to będzie spoiler, ale właśnie to mnie tak w nich zachwyciło. Nie byli do końca bezrozumnymi istotami żadnymi głodu, mieli swój plan i właśnie to było najstraszniej. Jeszcze sposób, w jaki się poruszały. Istny obłęd. Tutaj kolejny plus dla tego filmu. Wydawało mi się ze będzie to wyglądało sztucznie i komputerowo. Nic bardziej mylnego czasami miałem wrażenie, że to prawdziwi ludzie zderzają się ze ściana albo spadają z wysokości.

Kurcze zapomniałbym wspomnieć o obsadzie, która została dobrana naprawdę dobrze. Wiem, że całość kręci się wkoło głównego bohatera granego przez Brada Pitta, ale reszta aktorów też wczuła się w swoje role. Mireille Enos, Daniella Kertesz, Fana Mokoena, Peter Capaldi, David Morse, mógłbym ich wymieniać godzinami, ale to mijałoby się z celem. Tworzą oni jedną, wielką, znakomitą, aktorską rodzinę.

Twórcy naprawdę postarali się. Już od samego początku trzymają widza w napięciu, które w kolejnych minutach filmu nie opada nawet na chwile. Pozwalają wraz z bohaterami rozwiązywać zagadkę jak i również uczestniczyć w tym niezwykłym przerażającym widowisku. Wszystko to zostało doprawione niesamowitą muzyką oraz niezapomnianymi efektami wizualnymi. Właśnie to połączenie sprawia, że dam mu 5/5.

2 komentarze:

  1. Ej, ale to z horrorem nie ma nic wspólnego XD
    Ja film obejrzałam już jakiś czas temu i był dla mnie bardzo neutralny. Ot, akcyjniak, bez żadnej głębi, albo czegoś nowego, no ładny no, ale nic więcej w sumie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja niewiele znam produkcji w tym klimacie może dlatego był dla mnie taki dobry :)

      Usuń