Tryb noc/dzień

26 sierpnia 2015

Dracula: Historia Nieznana

4
Od kiedy Bram Stoker po raz pierwszy przedstawił nam mroczne oblicze Hrabiego Draculi, motyw owego wampira bardzo często przeplatał się w najróżniejszych hollywoodzkich scenariuszach oraz książkowych opowieściach. Ilość jego wykreowanych wizerunków mogła równać się tylko strachowi, jaki budził. Wydawało mi się, że już nic tak naprawdę nie da o nim opowiedzieć. Myliłem się, i to bardzo. Matt Sazama, Burk Sharpless udowodnili, że jeżeli tylko się chce to można coś wymyślić. Ci dwaj panowie odpowiedzialni są za nowy wizerunek naszego drogiego krwiopijcy w filmie „Dracula: Historia Nieznana”. Wszystko wyreżyserowane przez Gary’ego Shore’a. Pewnie jego nazwisko nic Wam nie mówi. Nic dziwnego, to całkowicie nowa twarz na hollywoodzkiej ścieżce marzeń. Jedyne jego osiągnięcia to kilka reklam. Wróćmy jednak do filmu.

Historia Vlada (Luke Evans) rozpoczyna się w dniu, kiedy zostaje oddany w ręce tureckiego sułtana, żeby wraz z innymi chłopcami zasilić jego armie. Tam właśnie nauczy się jak zabijać bez wahania, jak ukryć wszystkie ludzkie emocje, żeby stać się idealnym żołnierzem. Ile jednak można mordować i chełpić się z rozlewu krwi. Po latach, dorosły już Vlad, zwany również Palownikiem ze względu na rodzaj śmierci, jaką zadawał wrogom, wraca do Transylwanii, żeby odkupić swoje grzechy. Zakłada rodzinę i sprawiedliwą ręką rządzi swoim ludem. Niestety, spokój zostanie zakłócony, kiedy to przedstawiciel sułtana żąda tysiąca chłopców. Tragedia znowu ma się powtórzyć. Ile bylibyście gotowi poświęcić, żeby ocalić swoich najbliższych? Czy cenicie ich wyżej niż własne człowieczeństwo?

Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek w historii kinematografii Dracula przedstawiony był, jako bohater i męczennik jednocześnie. Jeżeli znacie inne tytuły chętnie się z nimi zapoznam. Tutaj jednak pierwszy raz spotkałem się z takim właśnie wizerunkiem. Nie jest on bezrozumną bestią, lecz człowiekiem, który oddał się ochronie poddanych. Niestety, jak to bywa w takich opowieściach mało, kto rozumie, jaką tak naprawdę złożył ofiarę.

Mamy tutaj do czynienia z filmem akcji z elementami horroru. Kinem grozy bym tego nie nazwał. Prędzej thrillerem, w którym zostajemy obsypani masą najróżniejszych emocji ukrywanych przez bohaterów. Wszystko doprawione jest niesamowitymi walkami w najlepszym wydaniu. Sceny batalistyczne przepełnione są dynamizmem oraz co najważniejsze realizmem. Oglądając je nie miałem wrażenia, że to kolejna zapowiedź jakiejś gry komputerowej, gdzie większość walczących została wmontowana przy użyciu najtańszego programu graficznego. Tutaj widziałem ludzi z krwi i kości, walczących na śmierć i życie. Przepięknie prezentował się również często wykorzystywany bullet-time, czyli spowolnienie czasu. Dla mnie jednak zaskakujące było spojrzenie na starcie oczami dogorywającego wojownika przeszytego mieczem. Mistrzostwo.

Skoro już mowa o efektach specjalnych to na nich na pewno nie oszczędzano. Oglądanie setek, jeżeli nie tysięcy nietoperzy słuchających się Draculi oraz jego własnych przemian napawało mnie strachem i fascynacją jednocześnie. W życiu bym nie powiedział, że to komputerowo zostało dodane. Wiem, technologia poszła solidnie do przodu, jeżeli można ożywić smoka to, czemu nie kilkaset gacków.
Kolejny wielki plus należy się za przeniesienie widza do epoki. Oszałamiające fortece, wspaniale wykonane kostiumy oraz ogólnie jak najbardziej realistyczne oddanie otoczenia sprawiało, że pragnąłem zobaczyć to na własne oczy.

Niestety nie obyło się bez niedociągnięć, które najlepiej widzimy w słabościach wampira. Jego „uczulenie” na słonce, wykorzystywane było tutaj solidnie wybiórczo. Mógł chodzić za dnia, ale nie w pełnym słońcu. Natomiast w czasie ucieczki musiał cały dzień spędzić w namiocie by dopiero w nocy dogonić resztę. Jaki w tym sens? Mogli przecież wsadzić go na jakiś wóz i wieść pod nakryciem. Kolejny pomysł to pożyczenie habitów od mnichów. Długo główkowałem nad tym i próbowałem usprawiedliwić to tym, że nie do końca stał się krwiopijcą, ale to błędne myślenie. Twórcy po prostu niedopilnowani takich szczegółów.

Ogólnie „Dracula: Historia Nieznana” to film bardzo fajny. Zapewnia wizualne doznania na najwyższym poziomie. Opowieść bardzo ciekawa z paroma niedociągnięciami, które można wybaczyć, jeżeli spojrzymy na produkcję, jako całość. Gra aktorska mogłaby być lepsza, ale co tam. To widowisko pełną gębą. Zaskakujące, zachwycające i nawet oryginalne. Oglądało mi się go bardzo przyjemnie i nie raz z moich ust wydobyły się ochy i achy. Wiem, że to słaba argumentacja, ale szczerze polecam go każdemu wielbicielowi gatunku. Moja ocena to 4-/5.

4 komentarze:

  1. Średnio mi się oglądało ten film. Może za bardzo nastawiłam się na film grozy, dostałam trochę przerysowanych, przewidywalnych fragmentów przy których parskałam śmiechem lub nasuwała mi się jakaś sarkastyczna uwaga.
    Niemniej przedstawienie wszystkich emocji, które Vladem targały, jego poświęcenia i walki do oporu były mistrzowskie. Efekty specjalne też robiły wrażenie, co film ratowało i rzeczywiście uważam go za nieco ponad przeciętny.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie to jest najciekawsze ze zawsze Draculę łączymy automatycznie z kinem grozy :) i dlatego podobał mi się ten film bo przedstawiał go z przed przemiany :) nieczęsto się to zdarza w kinematografii

      Usuń
  2. Sama go nie oglądałam, bo odrzuciły mnie od niego zwiastuny. Ale może jednak warto, chociażby dla tych efektów specjalnych. No i to w tym filmie zagrał Gierszał, prawda?
    Pozdrawiam,
    http://magiel-kulturalny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tym to mnie nieźle zaskoczyłaś :) nawet nie zwróciłem na niego uwagi, może dlatego że nie oglądałem sali samobójców ale dziękuje za info :) zacznę lepiej przyglądać aktorom :) miło zobaczyć że nasi aktorzy pojawiają się w zagranicznych produkcjach :)

      Usuń