Tryb noc/dzień

22 marca 2014

Księżniczka Mononoke

2
Zastanawiałem się ostatnio, czym mógłbym zaskoczyć czytelników mojego bloga. Jak zachęcić ich do dalszych odwiedzin oraz co zrobić by przyciągnąć nowych. Pewnego dnia koleżanka nasunęła mi świetny pomysł. Nadszedł czas, by rozszerzyć tematykę umieszczanych przeze mnie wpisów o coś nowego. Najwyższa pora żebym powiedział coś o anime.  Dla niewtajemniczonych terminem tym określa się japońskie filmy animowane. Z góry przepraszam starych wyjadaczy z tych klimatów gdybym powiedział coś nie tak albo znalazł nieodpowiedni zamiennik dla tego gatunku.

Chciałbym jednak opowiedzieć o moim pierwszym spotkaniu z kinematografią kraju kwitnącej wiśni. Było to na spotkaniu klubu, gdzie obejrzeliśmy „Księżniczkę Mononoke”. Przyznam nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Produkcja ta zaciekawiła mnie, brakowało jednak pewnego rodzaju więzi, która pojawia się między nim a widzem. Dopiero po powtórnym obejrzeniu zrozumiałem, co to tak naprawdę jest. Dlatego zachęcam was do przeczytania tej recenzji.

Ashitaka jest ostatnim księciem ludu Emishi. Pewnego dnia by ratować swoją wioskę musi stanąć twarzą w twarz z opanowanym przez zło leśnym duchem olbrzymim dzikiem Nago. Młodzieniec wygrywa walkę jednak zsyła na siebie klątwę, która go powoli zabija. Pozostało mu tylko wyruszyć na zachód by odnaleźć źródło nieszczęścia oraz spróbować się uleczyć. Jedynym śladem jest metalowa kula znaleziona w ciele przeklętego zwierzęcia. Za towarzysza podróży ma tylko czerwonego łosia (mi bardziej przypomina koziorożca) o imieniu Yakuru (czyt. Jakul). W czasie podróży zauważa dużą ilość niesprawiedliwości oraz wojny panującej w kraju. Wreszcie jednak dociera do "żelaznego miasta" zarządzanego przez panią Eboshi. Jego mieszkańcy zajmują się wydobywaniem i przetapianiem żelaza oraz wytwarzaniem broni. To właśnie jeden z ich pocisków spaczył duszę Nago, który według opowieści zaczął zabijać w momencie karczowania jego lasu. Ashitaka poznaje również córkę wilczej bogini, ludzką dziewczynę zwaną Księżniczką Mononoke. Stara się ona przepędzić mieszkańców miasta by ci nie zagrażali już naturze.

Produkcja ta naprawdę miło mnie zaskoczyła, bo porusza temat pasujący do tego, co dzieje się na świecie. Nieprawidłową koegzystencję człowieka z przyrodą. Jesteśmy pasożytami, którzy wyrywają z ziemi ile tylko mogą nie dając nic w zamian. W imię, jakich wartości? Jak największego zysku. To dla niego przelewamy krew niewinnych. Tak jak w filmie natura kiedyś się zemści może nie w postaci duchów, ale na pewno znajdzie na to jakiś sposób. Trzeba pamiętać, że nic nie zostało nam dane na zawsze. Złoża naturalne kiedyś się wyczerpią a my staniemy się błądzącymi we mgle. Jesteśmy przecież uzależnieni od węgla, gazu. Bez tego cały świat by upadł. Dobrze może trochę przesadzam. Należy jednak pamiętać o jednym. Jeżeli chcemy żeby flora i fauna jak najdłużej nam służyły nie możemy być samolubni i musimy sami dać coś od siebie.

Zboczyłem jednak chyba trochę od głównego tematu i zacząłem sypać swoimi mądrościami. Ja jednak tak właśnie rozumiem to anime. Bardzo mi się podobało również pokazanie w nim zła, jako choroby, która potrafi zawładnąć każdym. Napędzana jest wszystkimi negatywnymi emocjami takimi jak zazdrość, gniew i zachłanność.

Ogólnie przedstawione są tu dwa odmienne światopoglądy. Ashitaka rozumie potrzebę rozwoju, nie potępia wytwarzania broni, lecz sposób jej użycia. Umie jednak jednoczyć się z naturą rozumiejąc jej potrzeby. Mononoko natomiast to prawie zdziczałe stworzenie, podobna trochę do Mowgliego (z „Księgi dżungli”) zna tylko las, za który czuje się odpowiedzialna i gotowa jest zginąć w jego imieniu. Łączy ich jednak coś silniejszego niż wszystkie niesnaski. Przepiękne uczucie w imię, którego pragną kompromisu.

Nie wolno jednak zapomnieć o jednym. Produkcja ta, mimo że jest animowana na pewno nie nadaje się dla dzieci. Odradzam puszczenie jej swoim pociechom by zobaczyły jak można jednoczyć się z naturą. Nie brakuje tu scen z urywaniem kończyn, czy swawolnie latającymi głowami, ogólnie jest dość krwawo. Tak jak i w rzeczywistości, o której opowiada.

Jak na razie wydaje wam się pewnie, że film ten przedstawia tylko to, co złe. Nic jednak bardziej mylnego, ponieważ sceny walk przeplatane są pięknem zanikającej przyrody oraz ucieleśnieniem potęgi natury. To wielka zaleta, ponieważ w bardzo przystępny sposób reżyser przekazuje nam pewne wartości a świetnie wykonane animacje dopełniają całości. Pomyślano również o tym żeby nie był to całkowicie ponury obraz rzeczywistości. Znajdziemy w nim również niewielką dawkę humoru zwłaszcza wśród kobiet pracujących w hucie.

Wielbicieli gatunku pewnie nie muszę przekonywać, bo „Księżniczkę Mononoke” obejrzeli pewnie kilka razy. Nie wiem czy wszystkim się podobała, ale jej internetowe oceny są bardzo wysokie. Czas żeby inni sięgnęli po tą znakomitą pozycję i zapoznali się z dorobkiem Hayao Miyazakiego. Zobaczcie, że anime też potrafią czegoś nauczyć. Moja ocena to 5-/5.

2 komentarze:

  1. "Odradzam puszczenie jej swoim pociechom by zobaczyły jak można jednoczyć się z naturą. Nie brakuje tu scen z urywaniem kończyn, czy swawolnie latającymi głowami, ogólnie jest dość krwawo." - Ha ha dokładnie, i niech ktoś jeszcze powie że anime to są "bajki dla dzieci".
    Ja oglądałam kilka filmów studia Ghibli i w każdym był poruszany wątek jakiejś wojny albo życia codziennego ale tego trudnego życia związanego z mozolną i nudną pracą, chorobami itd.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś kolega opowiedział mi ze był w kinie na jakimś anime a obok siedziała matka z dzieckiem jak zobaczyła pierwsze bebechy czyli gdzieś po 20 minutach filmu wybiegła z kina :) no właśnie anime porusza trudne tematy często w sposób brutalny dlatego nie dla każdego się nadaje :)

    OdpowiedzUsuń