Tryb noc/dzień

15 września 2017

Legion

2
Najbardziej znaną grupą w historii kinowych mutantów są X-mani. Każdy ich zna, ale nie ma co się dziwić, jak powstało o nich dość sporo filmów jak i seriali, tych drugich głównie rysunkowych. Niestety od dłuższego czasu nie zabłysnęli oni niczym nowym. Ciągle odgrzewają tego samego kotleta rozciągając go na kilka kilometrów. Niby wprowadzają nowe postacie, ale w ogólnym rozrachunku nic ciekawego nie wnoszą. Dlatego też pierwsze słuchy o serialu „Legion”, bardzo mnie zainteresowały. Zwłaszcza, gdy zobaczyłem charakterystyczne „X” na plakacie. Liczyłem na powiew świeżości, na nowe spojrzenie na dość dobrze znaną historię i muszę przyznać nie zawiodłem się. Zacznijmy jednak od fabuły.

David Haller (Dan Stevens) większość swojego życia spędził w szpitalu psychiatrycznym z powodu zdiagnozowanej u siebie schizofrenii. No wiecie słyszenie głosów itp. Wszystko się zmienia w dniu, gdy poznaje Sydney (Rachel Keller) pacjentkę tego samego szpitala, to dzięki niej w tym całym szaleństwie otrzymuje szczyptę normalności i to właśnie ona uświadamia mu, że może nie jest z nim tak źle.

Pierwsze, co wyróżnia ten serial to dość specyficzny sposób prowadzenia fabuły. Twórcy odeszli od tradycyjnego ukazywania postaci oraz ich mocy na bardziej psychodeliczny model opowieści. Nie oglądamy rozwoju umiejętności jak to zazwyczaj bywa a stajemy się ich częścią. Trafiamy do umysłu najpotężniejszego od lat mutanta telepaty. Po kilkunastu minutach przestajemy odróżniać, co jest prawdą a co fikcją. Skaczemy z miejsca na miejsce jak goniec po szachownicy nigdy nie wiedząc, co nas spotka. Oglądamy fragmenty z przeszłości, po czym wracamy do teraźniejszości. Czy jednak to, co widzieliśmy było prawdą? A może to tylko chory umysł Davida. Właśnie to jest najwspanialsze. To błądzenie po omacku. Zazwyczaj lubię opowieści tworzone na zasadzie przyczynowo skutkowej, ale to mnie zachwyciło jak nic do tej pory. Nie możemy się nawet na chwilę oderwać od ekranu, bo zgubimy się jeszcze bardziej. Zazwyczaj oglądając serial, a dokładniej słuchając go robie kilka innych rzeczy. Tym razem jednak musiałem się całkowicie skupić rzucając wszystkie inne zajęcia. Nie było to takie złe mamy tylko 8 odcinków, ale to takich, że kopara opada.

Rewelacyjny jest również sposób poradzenia sobie z niskim budżetem. Po co tworzyć efekty specjalne, które będą wyglądały jak ze starych gier. Wystarczy pójść po rozum do głowy i coś wykombinować. I tak zrobili twórcy. Nie zobaczymy tutaj dużo latających przedmiotów, czy też niszczenia setek żołnierzy siłą umysłu. Wszystko dzieje się w mózgu Davida będącym jak hotel o tysiącach pokoi. I to właśnie one nadają całości charakteru, swoją kolorystyką umeblowaniem. Nie wiem jak to ubrać w słowa, ale takie przeskakiwanie między miejscami zadziałało na mnie bardziej niż cuda nie z tej ziemi.

Warto również wspomnieć o aktorach. Mimo że większość z nich nie jest jakoś bardzo znana to wypadli naprawdę dobrze. Najbardziej jednak w oczy rzuca się Aubrey Plaza. To niezwykle utalentowana aktorka potrafiąca rewelacyjnie ukazać charakter Lenny Busker. W przypadku tej bohaterki trzeba naprawdę się postarać. I nie chodzi mi tu tylko o samą grę, ale również o masę ekspresji, która nie może być w żaden sposób sztuczna. Reszta obsady to moim zdaniem przyszłe gwiazdy kina. Wróżę większości z nich naprawdę wielkie sukcesy. Dla wielu może to przesada, ale na serio podoba mi się jak grają.

„Legion” to moim zdaniem jedna z lepszych serialowych produkcji w tym roku. Dość nowatorska i oryginalna, znakomicie udowadnia, że nie trzeba mieć gigantycznego budżetu, żeby zaskoczyć widza. Wystarczy pomysł i odpowiednie prowadzenie kamery. Wychodzi ona poza konwencjonalne szablony dzisiejszych telewizyjnych tworów wykazując się dużą dozą abstrakcji i polotu. Zaskakuje każdym następnym odcinkiem i aż strach pomyśleć, co przyniosą przyszłe sezony. Według tego, co udało mi się znaleźć o komiksowym Davidzie Hallerze jednego jestem pewien jeszcze nie raz nas zaskoczy. Oceniam ten serial na szczere 5/5.

2 komentarze:

  1. Jakoś wcześniej o tym słyszałam, ale nigdy się nie skusiłam. Po Twojej recenzji coś czuję, że znalazłam serial na zbliżające się rozpoczęcie roku akademickiego :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chociaż pewnie pożałujesz, że taki krótki jest :P można w dwa dni go ogarnąć :)

      Usuń