Tryb noc/dzień

3 kwietnia 2017

Liga Sprawiedliwości: Mrok

0
Może Was to zaskoczy, ale są rzeczy, z którymi nie może sobie poradzić Liga Sprawiedliwości. Zapytacie jak to możliwe? Co takiego staje ością w gardle największym bohaterom ludzkości? Pokonywali już potężnych tyranów z kosmosy, posiadających niezwykle umiejętności przestępców oraz wrogów, z którymi zwykła policja nawet nie miała szans. Niestety są to jednak rzeczy fizyczne, namacalne, że tak powiem. Co jednak z wrogiem, którego nie widać? Takiemu nie da się przecież od tak przywalić prawym sierpowym. Na szczęście mogą liczyć na grupę, której nie są straszne ponadnaturalne zjawiska. To właśnie z nimi spotkamy się w filmie animowanym zatytułowanym „Liga Sprawiedliwości: Mrok”.

Wszystko zaczyna się od dziwnych zjawisk mających miejsce na całym świecie. Zwykli, prawi obywatele dopuszczają się przerażających zbrodni. Liga Sprawiedliwości przypuszcza, że maczał w tym ręce ktoś posługujący się czarną magią. Dlatego też Batman postanawia odnaleźć specjalistów od tego typu spraw. Właśnie w ten sposób powstaje jedna z najbardziej niesamowitych grup. W jej skład wchodzą, oczywiście nasz Nocny Rycerz, władająca czystą magią Zatanna, potrafiący przejmować ciała innych Boston Brand, Jason Blood, czyli ludzka forma demona Etrigana oraz oczywiście gwiazda John Constantin. Czemu gwiazda? Wyjaśnię to nieco później. Tylko wspólnymi siłami mogą odkryć mroczną tajemnicę.

Widziałem w swoim życiu wiele kreskówek o superbohaterach, tę jednak spokojnie mogę określić moim numerem jeden. W końcu ktoś ukazał Ligę Sprawiedliwych, jako nie do końca wszechmocną. Chwała mu za to. Podoba mi się również ukazanie magicznego świata, którego moim zdaniem zawsze jest za mało.

Historia naprawdę została ciekawie opowiedziana. Już na samym początku dostajemy małym obuszkiem w głowę. Zszokowani tym, co widzimy zagłębiamy się w następne wydarzenia, które znakomicie trzymają w napięciu i ukazują nam prawdziwe mroki świata oraz zło w najczystszej postaci. Budzące się demony w ludziach oraz to jak daleko gotowi jesteśmy się posunąć dla własnych zysków. W porównaniu do innych filmów z tej serii nie mamy do czynienia ze zwykłymi szaleńcami krzywdzącymi innych. Siły, które tutaj działają mają zasięg przeogromny. Jeszcze żaden wróg nie posiadał, aż takiej mocy. Chociaż może jeden czy dwóch by się znalazło. Niema jednak nic gorszego niż nakłanianie innych do czynienia zła, wbrew ich woli. Aż włos się na głowie jeży.

Sami bohaterowie to idealne połączenie humoru i ironii. Spoglądając na nich miałem czasem wrażenie, że nigdzie więcej by nie pasowali. To takie podrzutki, których nikt nie chciał przygarnąć. Najbardziej jednak urzeka mnie postać Constantine’a. Moim zdaniem posiadającego wielki potencjał, niewykorzystany w kinematografii. Jak do tej pory był jeden film o nim i serial, który upadł po pierwszym sezonie, o ile dobrze pamiętam. Co w nim jest takiego niezwykłego? Jego szorstkość, ironia oraz wyobcowanie. Niby pozytywna postać, ale ma na swoim sumieniu wiele żywotów. Czasami wydaje się socjopatą innego razu pokazuje nam niezwykłą dobroć. Jakby dwie postacie skrywało jedno ciało.

I na koniec oczywiście to, co zawsze będzie stawiało kreskówkę ponad filmem aktorskim. Niezwykłe, przepiękne doznania wizualne. Nie ważne ile pieniędzy wyda się na efekty specjalne, nie ważne ilu speców od grafiki by się wynajęło nawet w połowie nie oddadzą tego, co dostajemy w filmach animowanych. Zawsze idealne ukazanie tego, co niezwykłe. Wspaniale oglądało mi się rzucane zaklęcia, istoty nie z tego Świata oraz wszystko to, co byłoby tylko iluzją w hollywoodzkich produkcjach. Nigdy grafika nie dorówna rzeczywistości. Jeżeli jednak wszystko jest fikcją to już, co innego. Chyba wiecie, o co mi chodzi prawdą? Sam nie wiem jak to odpowiednio ubrać w słowa.

„Liga Sprawiedliwości: Mrok” to jedna z najlepszych kreskówek, jakie do tej pory spotkałem. Wciągająca fabuła oraz przepiękna kreska przenosi widza w całkowicie inny wymiar. Jeżeli do tego dorzucimy muzykę, która została rewelacyjnie dobrana to już w ogóle nie wiem, do czego mógłbym się przyczepić. Polecam ją wszystkim wielbicielom Uniwersum DC. To właśnie dzięki takim produkcjom mamy możliwość zobaczyć coś, na co Hollywood nigdy nie będzie gotowe. Prawdziwą Magię. Moja ocena to 5+/5.
Ukryj widgety

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz