Tryb noc/dzień

6 lipca 2025

Na północ od północy

0
Szukacie dobrego serialu na jeden wieczór? Chyba coś dla Was znalazłem. Tegoroczna produkcja i to ośmioodcinkowa dzięki czemu po czterech godzinach macie je już za sobą. To chyba dobry układ? O czym jednak jest? O młodej inuitce imieniem Siaja w która wciela się mało doświadczona Anna Lambe. Dziewczyna, a raczej kobieta mało co nie ginie w wodach Arktyki czego efektem jest delikatne oderwanie się od rzeczywistości i zmiana swojego życia o 180 stopni. Znajduje pracę, porzuca męża i zaczyna żyć na własny rachunek na kanapie u swojej równie kontrowersyjnej matki. Niedaleko pada jabłko od jabłoni. Zwłaszcza, że to dopiero początek perypetii. Nie będzie jej łatwo. W końcu w niewielkiej mieścinie jaką jest Ice Cove w Nunavut wszyscy się znają więc łatwo trafić na ich języki.

Tutaj nie będę owijał w bawełnę. Serial ten nie jest idealny, ciężko mi go nawet nazwać znośnym, ale ma w sobie potencjał i to ogromy. W końcu nieczęsto mamy okazję poznać chociaż częściowo kulturę, w której jedzenie surowego mięsa czy też polowanie na foki dla sportu nie są niczym dziwnym. Może to być trochę kontrowersyjne, ale takie życie, taka kultura. Dobrym przykładem jest momenty, gdy grają w swoją odmianę baseballu, a z powodu braku drewna biorą do ręki “kość” wieloryba. Trzeba sobie jakoś radzić. Przypomina on nawet trochę te świąteczne seriale w ośnieżonych kanadyjskich miasteczkach albo stary i teraz trudno dostępny “Przystanek Alaska.” Może to tylko doświadczenia wizualne, ale ciepło mi się zrobiło na serduchu.

Obsada jest naprawdę ciekawie dobrana. Jeżeli mam być szczerym mało kogo z nich kojarzę z twarzy, ale mały reaserch pozwolił mi się dowiedzieć, że na serio mają inuickie korzenie dzięki czemu są bardziej realistyczni. Nie zrozumcie mnie źle, ale pochłaniająca ostatnio wszelakiego rodzaju produkcje poprawność polityczna spowodowała, że nie wiem kogo się spodziewać. Ile razy dano aktora niepasującego do swojej postaci ze względu na pochodzenie czy też kolor skóry. Tutaj tego niema. Obcy są biali i świetnie widać ten kontrast i różnice. Moim sercem zawładnął Vinnie Karetak skradający każdą scenę, w której się pojawia chociaż ciężko nazwać Jeffrey’a, którego gra drugoplanową postacią. Mała ciekawostka. Nawet producentki są inuitkami co daje całości oryginalności.

Najbardziej leży sama historia. Wiem co twórcy chcieli pokazać, ale nie dali sobie zbyt wiele czasu. Wspomniałem początkowo o ośmiu odcinkach, a to ewidentnie za mało. Niejednokrotnie przeskakujemy co kilka dni, żeby zobaczyć to co najważniejsze, gdy mogliby dać więcej czasu na budowanie relacji. W końcu w tak prowincjonalnym miasteczku, gdzie nietrudno spotkać kuzynkę swojego męża to powinno być najważniejsze. Tutaj mi trochę tego brakuje. Więcej tu piętnowania, przytyk i tym podobnych negatywnych zachowań, ale może tak jest na serio. Wiecie wychowałem się w mieście więc inaczej na to patrzę.

Jest to jednak komedia. Taki sitkom z delikatnym dramatycznym zacięciem. Pełno tu zabawnych sytuacji których główną sprawczynią jest sama Siaja. Pocałunek po imprezie, pożar na wysypisku czy też niezapomniane spotkanie starszyzny to tylko niektóre z nich. Jest niezdarna nie mam ku temu wątpliwości, ale swój zaangażowanie oraz chęć pracy mogłaby rozdzielić między kilkanaście osób. Z tego co widziałem kolejny sezon jest bardziej niż pewny co daje mi naprawdę spore nadzieje i pewność. że jeszcze do niego wrócę. Dobrze się przy nim bawiłem, ale twórcy powinni pokazać jeszcze więcej. Co jednak najważniejsze cały pierwszy sezon dostępny jest na Netflixie. Moja ocena to 4/5.
Ukryj widgety

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz