Tryb noc/dzień

10 maja 2025

Vaiana 2

0
Dzisiejszą recenzję zacznę od małego quizu. Nic zobowiązującego. Wymień jedną z księżniczek Disneya, która nie posiada zamku. Dodatkowo najlepiej taką, która nie zostaje wplątana w romantyczną relację z przystojnym młodzieńcem. Przyznajcie nie jest to takie trudne. Jedna, góra dwie postacie pasują do tego opisu, ale tylko Vaiana doczekała się sequelu, który w zeszłym roku trafił na wielki ekran, a po miesiącu również na Disney Plus. Czemu tak szybko? O tym zaraz opowiem. Najpierw chciałbym zwrócić uwagę na fakt, że tą częścią przygód tworzyła kompletnie inna ekipa niż poprzednią. Na stołku reżyserskim usiedli Jason Hand oraz David G. Derrick Jr. Bez jakiegokolwiek doświadczenia. Mają odwagę, tak ryzykować i to przy kontynuacji historii, która została bardzo dobrze przyjęta.

Vaiana już raz uratowała swój lud i to w niezłym stylu. Ma ona jednak ambitniejsze plany, zwłaszcza gdy na jednej z wysp, które odwiedza odnajduje stare naczynie wykonane nieznaną jej ręką. Pora na kolejną podróż, tym razem w nieco większym składzie i lepszym zapleczem logistycznym. Niebezpieczeństwo jednak będzie takie samo o ile nie większe. Przed naszą grupką klątwa do złamania oraz kolejni potężni przeciwnicy do pokonania, a wszystko po to by wszystkie ludy ponownie mogły się połączyć. Najlepsze jednak w tym wszystkim jest to, że starzy wrogowie tym razem staną się sprzymierzeńcami.

Na początku zanim tak konkretnie się rozpiszę chciałem zwrócić uwagę na fakt, że film ten początkowo miał nie powstać. Materiały do niego użyte to tak na serio fragmenty serialu, nad którym prowadzono prace. To jest bardzo mocno widoczne, bo wiele wątków tu wprowadzonych mogłoby zostać rozwiniętych w nieco dłuższej formie. Najlepszy przykład to oczywiście nowe postacie o których nie mamy szansy zbyt wiele się dowiedzieć. Pamiętajmy, że poprzednia część miała tylko dwie gwiazdy i kurczaka. To wokół ich relacja kręciła się cała akcja. To było idealne, bo wszystko tam miało swój czas i swoje miejsce. Tutaj zabrakło czasu ekranowego albo wprowadzenia w postaci pobocznych krótkometrażowych historii. Dobrym rozwiązaniem byłoby wykorzystanie pomysłu twórców “Jak wytresować smoka”. Między kolejnymi odsłonami pojawiały się seriale ukazujące wydarzenia scalające całość. To właśnie tam mogliśmy poznać inne postacie wpływające na całą opowieść.

Jak się jednak bawiłem na tym filmie? Zaskakująco dobrze. Trochę nabrałem zboczenia pisząc te recenzje i teraz nawet zwyczajny serial albo stary film zaczynam od początku analizować planując jednocześnie kolejne opinie. Do czego się tu przyczepić? Spoglądając jednak jak normalny widz to miło się go ogląda. Piosenka goni piosenkę i można spokojnie porównywać kolejne utwory do tych znanych z poprzedniej części, ale nie mają one tak mocnego wydźwięku moim zdaniem. Widać pewien schemat podbudowywania widza. No wiecie. Mogę wszystko. To chyba zaczęło się od “Zwierzogrodu”. Taka muzyczna psychologia. Na dzieci to może nieźle zadziałać, zwłaszcza, że znowu Vaiana pomaga Mauiemu, a nie odwrotnie.

Wizualnie jest super. Dużo kolorów, ogrom akcji i latanie kamerą na prawo i na lewo. Nawet przez chwilę zastanawiałem się czy nie dostanę oczopląsu. Jak dobrze, że to animacja, bo kamerzyści na pewno dostaliby zawrotów głowy. Właśnie ciekawe jak sobie z tym poradzą w aktorskiej wersji. Nowi przeciwnicy też wyglądają super, ale jest z nimi ten sam kłopot co z pozostałymi postaciami. Brak im czasu. Nie poznajemy zbyt dobrze ich pobudek, a tutaj twórcy mogliby nieźle poszaleć. Żeby nie było. Coś tam się dowiadujemy, ale to za mało, żeby dobrze ich nakreślić. Brakuje im wielkości i charakteru, a nie będzie to starcie z sąsiadami zza płotu. Jak to było w historii Kargula i Pawlaka. Antagoniści w tej serii to naprawdę ogromy kaliber.

I teraz na zakończenie, bo już mi się nawet nie chce powtarzać pewnych rzeczy w kółko. “Vaiana 2” to film całkiem dobry dla młodego widza, którego kolory i masa atrakcji wbiją w kinowy, a teraz również i domowy fotel. Znakomicie wypełnia pustkę oczekiwania na aktorską wersję (potrzebną jak dziura w płocie). Po napisach znajdzie się również scena prezentująca jak dalej może się to wszystko potoczyć w tej czy innej formie. Jest się z czego pośmiać, komu pokibicować i mimo kilku niedociągnięć jedyne czego można się tak na serio przyczepić to oczekiwania widza. Jedynka zaprezentowała nowy format. Nowy styl. Dlatego ja osobiście spodziewałem się czegoś więcej. Nie jestem jednak głównym odbiorcą tej historii i nie powinienem marudzić. Dlatego ocenę jaką dam tej produkcji nieco podwyższam. Uczciwie będzie dać jej 4/5.
Ukryj widgety

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz