Tryb noc/dzień

24 maja 2025

Profesor Iglesias

0
Seriale pokroju “Pełna chata”, a potem “On, ona i dzieciaki” zawsze były dla mnie wyznacznikiem dobrej zabawy o ile mogę to tak określić. Wiadomo, że dzieliło je tyle lat, że humor był kompletnie inny, ale w obu przypadkach wspominam je bardzo dobrze. Godziny spędzone przed telewizorem. Litry łez przelanych w najzabawniejszych momentach. Postacie bliskie mojemu sercu za którymi tęskniłem po każdym zakończonym sezonie. Długo szukałem czegoś podobnego, aż w końcu przypadkowo znalazłem. Na Netflixie. Zaczynam bać się tego ich algorytmu polecającego seriale. Zaczyna mnie rozumieć lepiej niż ja sam. Zanim jednak wpadnę w paranoję i zacznę szukać kiosku by się w nim obudować opowiem o serialu “Profesor Iglesias”.

Gabe Iglesias (Gabriel Iglesias) uczy historii w jednej z amerykańskich szkół. Wyróżnia się on nie tylko nietuzinkowym strojem, ale również podejściem do swoich uczniów i sposobem nauczania. Niema u niego bezsensownego wkuwania dat których i tak mało kto zapamięta. On znalazł sposób, który tej akurat młodzieży może pomóc, a uczy uzdolnioną, ale trudną młodzież W końcu liczy się efekt końcowy. Ile bym dał za takie osoby w naszym systemie oświaty i do tego tak dbające o swoich uczniów jak on w końcu cała reszta postawiła na nich krzyżyk.

Trochę to dziwne, ale całość wydaje się karykaturalną wersją “Młodych gniewnych”, ale bez gangów i strzelania do siebie, chyba że żartami. Tak na serio to serial o młodych ludziach potrzebujących wsparcia w kimś dorosłym kto zacznie w nich widzieć drugiego człowieka. To całkiem nowatorskie, bo zazwyczaj szkoła była elementem dodatkowym pewnych historii, a tutaj staje się ona tłem do całej opowieści. I jednym z dwóch miejsc, gdzie dzieje się akcja. Jak za dawnych lat. Starymi dobrymi sitkomami mi tu zalatuje, ale w dobrym tego słowa znaczeniu.

Humor jest tutaj na bardzo wysokim poziomie delikatne przełamywanie czwartej ściany dodaje całości polotu. Dzięki temu czujemy się bardziej zaangażowani i docenienie jako widzowie. W wielu przypadkach najbardziej bawiły mnie relacje między postaciami oraz cięte żarciki, których jest tutaj na pęczki. Same postacie to taki misz masz charakterów i osobowości. Mamy tu nauczyciela, z doświadczeniem któremu się już nie chce, młodą nauczycielkę pełną ambicji zderzającą się z rzeczywistością, parę kumpli z szkolnej ławy stających po drugiej stronie barykady oraz dyrektorkę pragnącą uwielbienia i świateł jupiterów. To dopiero kadra pedagogiczna o uczniach lepiej nie będę wspominał.

Nie obyło się tu bez wad. Wspomniane w pierwszym akapicie produkcje miały swoją długość dzięki czemu obserwowaliśmy rozwój, perypetie bohaterów, a z czasem stawaliśmy się częścią ich rodziny. Tutaj otrzymujemy trzy sezony i łącznie dwadzieścia jeden odcinków. To bardzo mało. Twórcy ograniczyli się tylko do najważniejszych wydarzeń prezentując po jednym semestrze na sezon. Zła wiadomość na koniec. Nie będzie więcej. Netflix powiedział dość i zawiesił cały pomysł. Czy to dobrze czy źle? Tak pół na pół.

“Profesor Iglesias” to serial lekki, pełen humoru. Idealny na wieczór albo dwa, a tak na rozluźnienie po ciężkim dniu. Obsadę ma naprawdę świetną, aż zacząłem się zagłębiać w inne produkcje występujących tam aktorów. Świetnie nada się dla osób nielubiących tasiemców na które trzeba czekać miesiącami. Tutaj już wszystko zostało powiedziane. Oczywiście czuję ogromny niedosyt po jego obejrzeniu, ale cóż poradzę. Jedyne co mogę zrobić to polecić go każdemu, a może zlitują się nad widzami w pociągną historię dalej. Forma jednak nie jest dla mnie pełna. Szybkie przemijanie między kolejnymi wydarzeniami, brak zabawnych zapychaczy sprawia, że całość wydaje się wymuszona. Nawet uczniowie za bardzo się nie zmieniają. Co się jednak dziwić, jeżeli pierwszy odcinek puszczono w czerwcu 2019 roku, a ostatni w grudniu 2020. Gdzie tu czas na rozwój, chociaż zmiany w ich osobowościach przyszły dość szybko. Ocena to 4-/5.
Ukryj widgety

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz