Tryb noc/dzień

3 października 2014

WALL•E

0
Wielu osobom wydaje się, że bajki, a raczej ogólnie animacje dla dzieci i edukacja nie mogą chodzić w parze. To stare i błędne myślenie. W historii kinematografii udowodniono już, że te dwie niedzisiejsze sprzeczności mogą się jednak połączyć. Za przykłady podam „Było sobie życie” albo „Loraxa”. Niestety to rzadkość. Spójrzcie chociażby na dzisiejsze programy dla dzieci. Nie powiecie mi, że pokarm dla mózgu, który dostają nasze pociechy nie ogłupia ich jeszcze bardziej. Chodzi mi o te durne kreskówki, bez ładu i składu. Dlatego z przyjemnością przedstawiam Wam film wyprodukowany przez studio Pixar pod niewiele znaczącym tytułem „WALL·E”.

Daleka przyszłość. Ziemia została doszczętnie zniszczona. Co ciekawe, nie przez wojny, czy też choroby, lecz przez ludzką głupotę. Nadmierny konsumpcjonizm sprawił, że hałdy śmieci uniemożliwiły normalne życie. Dlatego wszyscy przenieśli się na pokład kosmicznego hotelu. W tym czasie, armia małych robotów miała oczyścić naszą planetę. Ostatnim z nich jest tytułowy WALL·E, który co rano wyrusza na swoją samotną misję porządkowania tego bałaganu. Za towarzysza ma karalucha, a największym jego hobby jest kolekcjonowanie, co ciekawszych odpadków. Pewnego dnia pojawia się futurystyczny statek kosmiczny, z którego „wysiada” Eva. Bardzo nowoczesny robot o opływowych kształtach, poszukujący czegoś w zgliszczach dawnej cywilizacji. To jest jak uderzenie pioruna. Miłość raz dwa gości w mechanicznym sercu małego robota. Stara się delikatnie podejść do nowej koleżanki, lecz nie jest to łatwe zadanie. W końcu wyrusza za nią w pozagalaktyczną podróż by pokazać, czym jest miłość, tęsknota i nauczać jak ważna jest bliskość drugiej osoby.

Wydaje Wam się pewnie, że to ostatnie zdanie mówi wszystko o nauce płynącej z owej produkcji. Częściowo może i tak, ale nie do końca. Przesłanie, jakie tu znajdziemy nie jest jednowymiarowe. Producenci starają się nam pokazać, jak może skończyć się całkowite oddanie naszego losu maszynom. I nie chodzi mi tu o wysługiwanie się androidami, ale o zgubne działanie wirtualnej rzeczywistości na kontakty międzyludzkie. W dobie coraz szybszego Internetu, wiele osób zapomina jak ważne jest spotykanie się w „realu” ( nie chodzi mi tu o sklep) ze znajomymi. Większość siedzi godzinami na facebooku, a jedynymi uczuciami, jakie obdarowuje osobę po drugiej stronie kabla są emotikony. Nie jest to zdrowe.

Kolejny punkt na drodze edukacji przez animację, to próba ukazania negatywnego w skutkach konsumpcjonizmu. W czasach kryzysu coraz częstszym zjawiskiem jest nadmierne oddanie się rzeczom materialnym. Kupujemy, zbieramy tylko po to, żeby mieć coraz więcej. Potem to wyrzucamy, nie przejmując się tym, że te śmieci za ileś tam lat mogą nam zagrozić. Wiele rzeczy pakowanych jest najpierw w jakiś nie biodegradowalny woreczek foliowy, a potem papierowe pudełko. Po co tyle? Kiedyś pakowali w jedno opakowanie i całkowicie starczało. Koniec jednak z proekologiczną gadką, wróćmy lepiej do filmu.

Bohaterowie są niezwykli. Niby mechaniczni, ale bardziej ludzcy niż nie jedna osoba, którą mijamy codziennie na ulicy. Zapytacie pewnie, czemu tak uważam? Żyjemy w ciągłym biegu, często zapominając o drugim człowieku. WALL·E zawsze jest miły, pomocny, martwi się o tych, na których mu zależy, po prostu jest wzorem największych cnót. Sami się przekonacie jak tylko obejrzycie film. Nie chce zdradzić zbyt wiele.

Mówi się, że „Oczy są zwierciadłem duszy”. Dopiero oglądając ową produkcję można zrozumieć, ile w tym jest prawdy. Postacie, które spotykamy w animacji to głównie roboty, dlatego słownictwo ich zostało na maksa okrojone. Większość potrafi powiedzieć tylko kilka słów. Nie znajdziemy w ich wymowie nic, co określałoby jakieś emocje, najczęściej to imiona albo funkcje. Jedyny sposób, żeby przekazać uczucia to ich gesty oraz oczy. W jednym i drugim przypadku widz zacznie rozumieć ile mówi tak naprawdę język ciała. Ile potrafimy przekazać w sposób niewerbalny. Najbardziej lubię jak WALL·E się dziwi albo martwi. Przypomina mi wtedy taki stary film jeszcze sprzed moich narodzin, „Krótkie spięcie”. Nie wiem czy ktoś go pamięta, ale tam też był robot zachowujący się jak człowiek.

Z tą małomównością bohaterów wiąże się również specyficzny humor. Nie ma szans, żebyśmy usłyszeli od któregoś jakiś żart albo coś podobnego. Dlatego też producenci musieli solidnie się natrudzić jak rozbawić widza. Na szczęście na pomoc przyszły gagi sytuacyjne, których jest tu pełno.


Najwyższa pora kończyć dzisiejszą recenzję. „WALL·E” to chyba jedna z ciekawszych produkcji ostatnich lat. To opowieść o miłości, silniejszej niż jakiekolwiek przeszkody. O uczuciu tak prawdziwym i zapomnianym w dzisiejszych czasach. Sami przekonacie się, w jaki subtelny sposób mały robot będzie zdobywał mechaniczne serce Evy. To cudowna historia, zamknięta we wspaniałej animacji. Zachęcam wszystkich serdecznie do obejrzenia. Naprawdę warto. Wielokrotnie został nagrodzony najważniejszymi filmowymi nagrodami, jako najlepszy film animowany. Jeżeli to do Was nie przemówi to już nie wiem, co zadziała. Moja ocena to 5/5.
Ukryj widgety

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz