Tryb noc/dzień

27 lipca 2014

Chiński zodiak

0
Jackie Chan to nie tylko niezwykły aktor, ale również wspaniały reżyser. Jest świetnym przykładem tego, że aktorstwu trzeba oddać się w całości. Wielokrotnie był ranny, poobijany, ogólnie rzecz biorąc „uszkodzony” z powodu samodzielnego wykonywania scen kaskaderskich. Widać to świetnie na kadrach z planu pojawiających się często na końcu filmów. Jeżeli chodzi o jego własne produkcje to pewnie pamiętacie „Legendę pijanego mistrza" czy też dwuczęściową serię „Zbroja Boga”, która stała się chińską odpowiedzią na przygody Indiany Jonesa. Przyznam się szczerze nie oglądałem jej, albo widziałem, tylko niezbyt pamiętam. Dzisiaj jednak chciałbym zwrócić uwagę na jego prawie najnowsze dzieło. „Chiński zodiak” to trzecia część wyżej wymienionego cyklu, w której po raz kolejny wciela się w Jackiego Condora.

JC (tak wszyscy nazywali postać graną przez Jackie Chana) dostaje zlecenie odnalezienia dawno skradzionych głów posągów przedstawiających dwanaście chińskich znaków zodiaków. Wraz ze swoją ekipą musi dokładnie zbadać całą sprawę i dowiedzieć się, co nieco o owych artefaktach. Pomaga mu w tym, nieświadoma jego nikczemnych planów, Coco (Xingtong Yao) młoda kobieta walcząca o to by wszystkie kraje na świecie odzyskały swoje skarby. Mówię nikczemnych, ponieważ został wynajęty przez właściciela firmy zajmującej się handlem antykami, nie zawsze z legalnych źródeł. Droga nie jest łatwa, ponieważ kilka głów znajduje się u prywatnych kolekcjonerów, a inne nie zostały jeszcze odnalezione. Czy dziewczynie uda się zarazić złodziejaszka swoją miłością do sztuki oraz do tego, że każde dzieło powinno wrócić do domu? O tym przekonacie się oglądając ten film.

Jestem naprawdę rozdarty, ponieważ nie wiem jak go ocenić. W każdej produkcji z Jackie Chanem pełno jest humoru oraz niesamowitych scen walki. Tutaj jest tak samo. Jeżeli co do śmiechu nie mam nic złego do powiedzenia to ciągłe zamieszki trochę mnie drażniły. Lubię naparzanki i to bardzo, ale nie w takiej ilości. Moim zdaniem twórcy powinni skupić się bardziej na rozbudowanej fabule, ponieważ była ona trochę za prosta.
Całość jednak ratuje dość przejrzysta idea. Reżyser stara się nam przekazać coś, z czym większość narodów nie może sobie poradzić, odzyskaniu niegdyś skradzionych artefaktów. Każdy kraj zasługuje na to żeby oddano mu to, co było niegdyś częścią jego kultury. Sami przecież utraciliśmy wiele w czasie Drugiej Wojny Światowej, więc powinniśmy to łatwo zrozumieć.

Na pochwałę zasługuje sam Jackie Chan. Pojawił się tu, jako człowiek orkiestra. Nie wystarczy, że sam wykonuje sceny kaskaderskie, a pamiętajmy, że ma już sześćdziesiąt lat na karku, to dodatkowo robił chyba wszystko. Był m. in. reżyserem, scenografem, scenarzystą, producentem, zajmował się zdjęciami oraz grał główną rolę. Jak sami widzicie nie było tego mało. Mogłoby się wydawać, że skoro sam odwalił tyle roboty to koszty stworzenia filmu będą niskie. Niestety prace nad nim pochłonęły około 60 mln dolarów. Moim zdaniem było to marnotrawstwo. Lepiej by było ograniczyć trochę podróże, dać jakieś zagadki i byłoby o wiele lepiej.

Jeżeli chodzi o postaci to nie są najgorsze tak samo jak odgrywający je aktorzy. Sam JC nie jest takim małostkowym, pazernym na kasę złodziejaszkiem, za jakiego uważałem go na początku. Ma serce i to wielkie. Hm… Szczerze to chyba na wyrost pochwaliłem grę aktorską. Starałem sobie właśnie przypomnieć kogoś równie wyraźnego w tym filmie, ale nie udało mi się. Jeden z piratów jednak zapadł mi w pamięć, ponieważ przypominał Jack’a Sparrowa. Najmniej pasował mi tutaj Oliver Platt, który nie miał możliwości pełnego wykorzystania swojego potencjału.

Było jednak coś, co sprawiało, że film ten jak dla mnie nie był całkowitym dnem. Owa tajemnicza nieznajoma, z którą próbuje skontaktować się JC przez cały film. Może ci, co oglądali wcześniejsze części wiedzą, kto to jest, ale dla mnie to zagadka, ponieważ to moje pierwsze spotkanie z tą serią. To właśnie ona nadała tej dość monotonnej fabule pewnego charakteru. Niestety to za mało.

„Chiński zodiak” nie ma zbyt wielkiej przyszłości. Nie wiem czy zostanie obsypany nagrodami, ponieważ nie wyróżnia się niczym innowacyjnym, a ciągnie już oklepane schematy. Na pewno obejrzą go fani Jackie Chan, ale niech nie liczą na zbyt wiele. Film ten to po prostu widowisko miłe dla oka. Skoki na spadochronie i walki wyglądały super, ale na tym nie można budować napięcia. Nie zostałem wbity w fotel, na co miałem nadzieję, dlatego dam tylko 3+/5.
Ukryj widgety

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz