Wiecie za co najbardziej lubię takie imprezy jak Warszawskie Targi Książki. Nie za premiery ani możliwość zdobywania autografu. Zwłaszcza, że tym razem pogoda nie dopisała. Padało co chwilę, a nawet pisarzy było ciężko poznać, bo większość była tak opatulona jakby śnieg miał za raz spaść. W środku maja. Kto to słyszał. Nie chce tu jednak marudzić, ale się pochwalić. To właśnie na tej imprezie, a dokładniej na jednej z prelekcji poznałem pisarkę, która chyba wyląduje w mojej ulubionej top dziesiątce. Wiem, że lista ta często się zmienia, a miejsce nie jest przypisane raz na zawsze, ale kolejne tomy przygód dość niezwykłego duetu mogą zapewnić Małgorzacie Staroście stabilność. Jak na razie mam za sobą “Gdzie są moje zwłoki?” i jedno muszę przyznać, jest grubo.
Wszystko zaczyna się od tortu. I to dość niezwykłego, bo w kształcie mózgu. To trochę niepokojące, ale to co będzie dalej na spokojnie to przebije, bo w końcu nie zawsze zwłoki atrakcyjnej blondynki znikają ze stołu doświadczonego lekarza medycyny sądowej Jeremiego Organka. Tak szczerze to jeszcze nigdy się to nie zdarzyło. Dlatego nic dziwnego, że ma on pewne wątpliwości co do własnego zdrowia psychicznego. Na ratunek przychodzi blogerka Linda Miller, która dzięki swojej dociekliwości postanawia pomóc mu wyjaśnić tę dość nietuzinkową sytuację, zwłaszcza że jej plany i tak już poszły się bujać. Wszystko komplikuje się w momencie, gdy znaleziony w gardle denatki przedmiot prowadzi ich do Mokrzeszowa. Dokładniej do znajdującego się tam szpitala. To z czym będą musieli się zmierzyć wyciągnie na światło dzienne dawne losy wielu osób.
Jest to mocno zaskakująca historia, głównie dlatego że spodziewałem się bardzo luźnej i nudnej momentami opowieści. No wiecie takiego zapychacza czasu, po którego sięgamy, gdy wszystko inne nam się znudziło. Jednak otrzymałem pełnokrwistą zagadkę kryminalną mocno okraszoną humorem oraz dość niezwykłym językiem. Nawet wulgaryzmy tutaj zaprezentowane zostały w bardzo zabawny sposób i nie zdziwię się jak na stałe wejdą do życia codziennego wielbicieli tej historii. Nawet będę wiedział kto sięgnął po tę książkę po sposobie w jaki się wypowiada.
Jednak nie o tym chciałem mówić, a o samej powieści. Jest to wielowątkowa historia, w której lepiej poznajemy nie tylko bohaterów, ale również wydarzenia, które do tego wszystkiego doprowadziły, a są one powiązane z istniejąca w czasach II Wojny Światowej niemiecką organizacją mającą za zadanie germanizować polskie dzieci, by uczynić z nich pełnoprawnych obywateli III Rzeszy. Słyszeliście o Lebensborn. Sporo tu możemy się o niej dowiedzieć oraz o tym czym się w niej zajmowali. To taki przyjemny aspekt edukacyjny, chociaż sam temat jest okropny. Dobrze się jednak tu wkomponowuje. Autorka zrobiła kawał dobrej roboty tworząc spójną opowieść, w której wszystko tak dobrze do siebie pasuje. Nie zapomniała również o małych mniej ważnych kłopotach bohaterów, żeby nie układało im się wszystko zbyt łatwo.
Jeżeli o nich mowa to są bardzo dobrze zaprezentowani i wielowymiarowi. Obydwoje mają pewną przeszłość, która zostaje zaprezentowana wcześniej czy później, ale nie wpływa zbyt mocno na samą fabułę, chociażby u niego. Co do policjantów z którymi nasza dwójka będzie musiała wejść w interakcję mam pewne awersje. Przymulają trochę, ale to tylko na początku. Ogólnie zalatuje mi tu mocno Ojcem Mateuszem. Tylko roweru brakowało. Za to była Toyoty Yaris. Jeszcze na chwile zatrzymam się przy Lindzie i Jeremim. Nie znajdziecie tu historii pokroju Harlequina, gdzie zagrożona kobieta wpada w ręce przystojnego mężczyzny. Tutaj tego niema za grosz. To czyta czasem przyjacielska relacja, w której obydwoje wiedzą, że druga strona jest atrakcyjna, ale nic z tego nie będzie. Mam nadzieję, że nikomu tą informacją nie popsułem zabawy.
Z góry mogę powiedzieć, że zanim ta recenzja pojawi się na blogu będę miał za sobą drugą o ile nie trzecią książkę z tej serii za sobą. To niezwykle ciekawa i wciągająca historia, w której postacie nie za głupcami którym wszystko się udaje, a ludzi których naprawdę chętnie byśmy spotkali na co dzień. Poszedłbym na koncert kapeli Organka, ale nazwy zespołu wolę tu nie podawać, bo nie wiem jakby zareagowały na nią algorytmy. “Gdzie są moje zwłoki?” to bardzo dobrze napisana książka z bardzo pomysłową fabułą, ciekawym rozwiązaniem oraz historią, która pozwoli inaczej spojrzeć na historię naszego kraju. Zwłaszcza te najczarniejsze lata. Pełno tu lekkiego i niewymuszonego humoru, który zapewni czytelnikowi dużo przyjemnej rozrywki. Dodatkowo wersja audiobookowa w wykonaniu Macieja Motylskiego, który wspaniale, głosowo wciela się w każdą postać sprawia, że poczujemy się jak w siódmym niebie. Moja ocena to mocne 5-/5.
Tytuł: Gdzie są moje zwłoki?
Cykl: Jeremi Organek
Autor: Małgorzata Starosta
Wydawca: Mięta
Data wydania: 8 lutego 2023
Liczba stron: 352
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 135 x 202 mm
ISBN-13: 978-83-67341-70-7
Cena: 46,99 zł
9 sierpnia 2025
Ukryj widgety
Pokaż widgety
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz