Tryb noc/dzień

26 lipca 2025

Kraven Łowca

0
Każdy kto oglądał serial animowany z 1994 roku o przygodach Spider-Mana ten wie, że miał on multum przeciwników. Niezależnie czy to jakiś naukowiec przemieniony przez swą własną miksturę czy też prawdziwy złol z krwi i kości na co dzień okradający banki. Wszyscy oni jednak byli bardzo niebezpieczni i nasz ulubiony pajączek niejednokrotnie ledwo wychodził z tego cały. Od kilku lat to właśnie tę ciemna stronę marvelowskiej mocy Sony próbuje nam zaprezentować na wielkim ekranie. Był “Morbius” oceniony przez krytyków na 3,0, do tego “Madame Web” i jej ikoniczna ocena 2,6 na FilmWebie i tylko Venom jakoś trzymał poziom (poza ostatnią częścią). W zeszłym roku tuż przed świętami na wielki ekran trafił “Kraven Łowca” kolejne “dzieło” na chwilę oceniane na 3,6. Jest pewien progres. Ale to krytycy użytkownicy są trochę bardziej łaskawi. Nie zmienia to jednak faktu, że ta seria jeszcze z 15 lat temu nie wylądowałaby w dwutygodniku kobiecym jako darmowy dodatek.

Nikolai Kravinoff (Russell Crowe) ma twardą rękę tak samo do rodziny jak i współpracowników. Co się jednak dziwić. Zawód, który wykonuje wymaga by wszyscy go słuchali. Dlatego też, gdy umiera jego żona zamiast opłakiwać tę stratę zabiera swoich dwóch synów na polowanie. Nie byle jakie. Lądują bowiem ze strzelbami w samym środku Afryki by zapolować na prawdziwą legendę i postrach tamtych okolic. Niestety nie wszystko idzie po ich myśli i starszy syn zostaje ciężko ranny. Opatrzność jednak nad nim czuwa i w wyniku “nadnaturalnej" interwencji, a raczej przyziemnej, ale takiej która przybyła z najmniej zapowiedzianej strony udaje mu się przeżyć. Nie jest jednak tą samą osobą, a te wydarzenia mocno wpłyną na jego przyszłość.

Opis jakoś trzyma się kupy. Szkoda, że z fabułą tak nie jest i wybaczcie, ale będzie tu morze spoilerów. W końcu jak to możliwe, że kompletnie obca dziewczynka poświecą na obcego sobie chłopaka tajemniczy dar od ciotki/babki czy kim tam była kobieta, która dała jej fiolkę. Czy nie można było zbudować między tą dwóją jakiejś więzi? Nawet spotkanie w hotelu czy jakimś domku, gdzie on by jej pomógł mogłoby wyjaśnić ich dalsze relacje, a tu nic. Mała dziewczynka, o której nic nie wiemy nie bojąca się w ogóle lwa większego chyba dwa razy od niej. W tych filmach te dzieci to niezłe hardcory. Przy nich nawet Robert Burneika to uczeń z kółka religijnego. Właśnie, skoro przy tym jesteśmy to czemu do licha znowu to muszą być dzieci. Czemu zawsze trzeba gnębić nieletnich. Za mało mają dojrzewania?

A tak na serio to cała fabuła dla mnie leży i kwiczy. Pewnie głównym powodem jest wycięcie ogromnej ilości scen, żeby zmieścić się w tych dwóch kinowych godzinach. I tak je przekroczyli, ale niewiele. Całość ogląda się bardzo ciężko chociażby dla mnie. Przyzwyczajony do innego wizerunku Kravena widzę tutaj jego namiastkę. Najemnika gotowego każdemu złoić tyłek, ale bez żadnej satysfakcji. Dwa ciosy i koniec. Scena w więzieniu, a potem ta w lesie wyglądały jakby wycięło się je z ostatniego Deadpoola. Ogólnie wiele scen coś mi przypominało na przykład zatrzymanie helikoptera za pomocą jakiejś sieci. W animacjach on był bardziej skupiony. Naprawdę polował, tropił przeciwnika. Był samowystarczalny i niezwykle inteligentny. Tutaj twórcy zagrali wyglądem odtwórcy głównej roli. Aaron Taylor-Johnson pręży swoje muskuły jakby brał udział w zawodach Mr. Olympia. Tylko tego masła czekoladowego brakowało. Tutaj kłania się scena w samolocie.

Ten film kosztował sto dziesięć milionów dolarów. Kwota ogromna chociaż na ich standardy to niewiele, ale tak kiepskiego CGI to ja dawno nie widziałem. No dobra daleko mu do smoka z naszego Wiedźmina, ale kurczę czy nie dało się zwierzaków dać na serio? Stado szarżujących bawołów czy czym one tam są wyglądające jak żywcem wyciągnięte z Jumanji to chyba najlepsze co ten film spotkało. Reszta zwierzaków to śmiech na sali, zwłaszcza że dzień wcześniej oglądałem “Duch i Mrok” i tam to wyglądało o niebo lepiej. Nawet wykorzystanie animatroniki jak w Parku Jurajskich i odpowiednich ujęć mogłoby sprawdzić się lepiej. Po co oglądać całe zwierzaki. Zostawcie coś wyobraźni. Niech widz się domyśli. Niech się boi.

Obsada jest taka sobie. Kilka gwiazdeczek tu znajdziemy, ale co z tego, jeżeli grane przez nich postacie są płytkie i nijakie. O antagonistach nawet nie powiem. Koleś wyglądający jak nerd z plecaczkiem to trochę śmiech na sali. Wiem, że niema co lekceważyć mózgowców, ale jak się go bać. Nie mogli dać mu jakichś zastrzyków, tabletek czegokolwiek co by wyglądało lepiej i bardziej mocarnie. Z takim plecakiem mój znajomy wychodzi na rower. Dobrze, że postać w filmie nie miała na sobie legginsów. Na sama myśl o tym przeszyły mnie dreszcze. Pora jednak kończy, te dzisiejsze wypociny, bo i tak recenzja wyszła za długa, ale wszystko co mi na wątrobie leżało ujrzało światło dzienne.

Dochodząc do konsensusu. Jak ja się cieszę, że obejrzałem go na MAXie nim ten zmienił nazwę. Zaoszczędziłem na bilecie dla dwóch osób, na popcornie i jak tutaj na chwilę zamknąłem oczy mogłem przewinąć, bo momentami zasypiałem. “Kraven Łowca” to film, o którym szybko ludzie zapomną. Niedopracowany, zbyt długi, a przy okazji niespójny. Już chyba nie będę liczył, że Sony coś dobrego nakręci chociaż oni byli odpowiedzialni głownie za dystrybucję. Trzeba tu kogoś innego już przy tych filmach DC prezentuje się całkiem nieźle w swoich ostatnich dziełach. Oj Marvel schodzi ostatnio na psy i to konkretnie. Jestem jednak ogromnym masochista i chyba obejrzę resztę tego przedziwnego uniwersum. Tutaj nie mogę dać więcej niż 2+/5
Ukryj widgety

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz