Tryb noc/dzień

21 września 2017

Ania, nie Anna

0
Muszę przyznać, że nie spodziewałem się tak wielkiego zaskoczenia. Że dobrze wszystkim znanej oraz dość często prezentowanej historii uda się dąć nowe życie. Powiew świeżości, który ujrzę dosłownie zwali mnie z nóg. Wszystko to oraz dużo więcej znakomicie pasuje do najnowszej wersji ”Ani z Zielonego Wzgórza” zatytułowanej ”Ania, nie Anna”, którą od jakiegoś czasu można oglądać na Netflixie. Co w niej takiego wspaniałego i wyjątkowego? Tego dowiecie się za chwile.

Anne Shirley (Amybeth McNulty) jest sierotą, która nie ma szczęścia do rodzin zastępczych. Wszystko ma się zmienić za sprawą pewnego niezamężnego rodzeństwa, które chce ją przygarnąć. Podróż, która ją czeka ma okazać się wielką przygodą. Niestety na miejsce okazuje się, że potrzebują chłopca, który pomógłby w gospodarstwie. Na szczęście wszystko idzie dobrze i ostatecznie Ania zostaje. Właśnie od tego momentu zaczyna się jej prawdziwa przygoda. Przygoda zwana życiem, a jak sami dobrze wiecie życie potrafi zaskakiwać i to całkiem nieźle.

Muszę przyznać ze nigdy nie byłem wielbicielem książek o Ani może, dlatego że były one bardziej skierowane do dziewcząt, ale ich ekranizacje zdarzyło mi się oglądać. Zwłaszcza najbardziej pamiętam tę z 1985 roku z Megan Follows w roli główniej. Dlatego do serialu podchodziłem jak saper do miny przeciwpiechotnej. Zbierałem się do jego obejrzenia dość długo, a gdy już obejrzałem pierwszy trwający prawie półtorej godziny odcinek byłem miło zaskoczony i wiedziałem, że na pierwszym sezonie się nie skończy. Wszystko to za sprawą naprawdę dobrze opowiedzianej historii. I nie jest to jakaś przesłodzona opowieść o dorastaniu. Brońcie niebiosa. To prawdziwy horror o tym, co czeka każda młodą pannę nieco odbiegającą zainteresowaniami od reszty. Największym zaskoczeniem były dla mnie retrospekcje przeszłości Ani. Spojrzenie w to, co przeżyła i co przez tyle lat w sobie tłamsi. Czemu ucieka do krainy wyobraźni zmieniając nawet swoje imię. Czemu jest taka a nie inna? To życie ją ukształtowało. I całe szczęście. Źle to sformułowałem. Nie dobrze, że cierpiała, ale to właśnie dzięki temu jest, jaka jest, a jest wspaniała.

I tutaj należy się owacja na stojąco odtwórczyni najtrudniejszej moim zdaniem roli w całym filmie, Amybeth McNulty. Ma ona dopiero 15 lat a mogłoby spokojnie konkurować z największymi gwiazdami Hollywood. Sposób, w jaki oddaje zachowania swojej bohaterki jest naprawdę niezwykły. Pełno w niej dramaturgii i ekspresji, a jednocześnie determinacji i odwagi. Widząc to można spokojnie wykrzyknąć „ŁAŁ”. Dodatkowo, jeżeli weźmiemy pod uwagę jej aparycje, lepiej nie mogli wybrać na castingu.

To kolejny plus tej produkcji. Znakomicie dobrani aktorzy. Colleen Dewhurst wcielająca się w nieco oschłą i sztywną jakby połknęła kij od szczotki Marylę, Robert Holmes Thomson grający bardzo milczącego, ale zarazem radosnego Mateusza. Uwielbiam, gdy nic nie mówi tylko obserwuje wszystko tym swoim wzrokiem. Lucas Jade Zumann czyli serialowy Gilbert też nieźle daje radę. Tak naprawdę mógłbym po kolei wymieniać każdego aktora, którego będziemy mogli szansę zobaczyć, ponieważ każdy z nich wprowadza w ten serial coś wyjątkowego nie tylko swoją grą, ale również osobowością.

I jeszcze Zielone Wzgórze oraz cała okolica. Nie sposób się w nich nie zakochać. Cudowne widoki sprawiają, że mamy ochotę przenieść się tam i o jak najszybciej. Widać tutaj również ile pracy twórcy włożyli na odpowiednie ukazanie czasów. Znakomite kostiumy, przepiękna architektura oraz cała reszta nadają całej historii odpowiedniej wizualnej oprawy. Czasami wydaje mi się, że język Ani jest nieco zbyt nowoczesny, ale walić to.

Ta opowieść wzrusza, bawi i jednocześnie uczy. Sporo uwagi jest poświęcane roli kobiety w domu, która nie powinna ograniczać się do maszyny do robienia dzieci i jednocześnie kury domowej. Wiem, że w książce o tym również mówiono, ale tutaj zostało to rewelacyjnie i tak bezpośrednio przedstawione. Muszę jednak ostrzec, że z czasem wydarzenia zaczną się nieco również od tych książkowych. Ponieważ nie jest to ekranizacja, a adaptacja. Jednakże wiele elementów znanych wielbicielom powieści Lucy Maud Montgomery pojawi się jednak również na małym ekranie. Dodatkowo będziemy mogli poznać lepiej historię niektórych bohaterów. Ale gdybym powiedział o tym coś więcej wyszedłby z tego spoiler, a tego przecież nie chcemy. Prawda?

Muszę przyznać, że żałuje, iż pierwszy sezon miał tylko siedem odcinków. Z przyjemnością zagłębiłbym się w tę historię jeszcze bardziej przekonując się, co czeka młodą Anię i w jakie kolejne kłopoty uda się jej wpaść. Wiem jednak, że CBC i Netflix oficjalnie poinformowały, że powstaną kolejne odcinki. Nie zostaje, więc nic innego jak czekać. Moja ocena serialu to mocne 4/5.
Ukryj widgety

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz