Tryb noc/dzień

10 sierpnia 2017

Remigiusz Mróz - Ekspozycja

2
Sporo czasu minęło od Warszawskich Targów Książki, na których zobaczyłem chyba najdłuższa w życiu kolejkę. Okazalsze były chyba za czasów PRL-u, kiedy to czekało się aż wrzuca na sklep jakieś rarytasy. Jednakże ta kolejka była stworzona w nieco innym celu. Wszyscy Ci ludzie czekali na możliwość spotkania jednego z najbardziej rozpoznawalnych pisarzy młodego pokolenia. Z gigantyczną niemalże anielską cierpliwością oczekiwali na Remigiusza Mroza. Przyznam się, że nigdy jego książek nawet w ręku nie miałem. To całkiem nie mój gatunek. Jak dobrze wiecie uwielbiam światy stwarzane całkowicie od zera. Postanowiłem jednak zerwać z przyzwyczajeniami i odpaliłem Wikipedię, żeby zobaczyć, co ciekawego napisał. W ten sposób zaczęła się moja przygoda, a raczej literacka znajomość z komisarzem Forstem. Wszystko za sprawą „Ekspozycji”.

Wiktor Forst na pewno nie spodziewał się tego, w jaki sposób ułoży się jego życie w dniu, gdy został wezwany do kolejnego morderstwa. Tym razem zwłoki znajdowały się na szczycie Giewontu i to w dość niecodziennej pozycji. Przyozdabiały, bowiem znajdujący się tam krzyż. Zero światków, niecodzienne miejsce oraz jedyny dowód w postaci starej monety, która staje się gwoździem do trumny samego Forsta. To, że mało kto go lubi jest oczywiste, ale to co następuje potem zakrawa już pod czystą nienawiść. Na szczęście oparciem dla niego okazuje się żądna wiedzy oraz nowych tematów dziennikarka Olga Szerbska. Jednak to, co ma nadjeść przerośnie ich i to solidnie. Nie obędzie się bez strzelanin, pościgów oraz masy innych trudności. Czy jednak dadzą sobie radę? O tym musicie przekonać się sami.

Jedno trzeba Mrozowi przyznać. Koleś na się na rzeczy. Sposób, w jaki buduje napięcie i fabułę jest naprawdę niezwykły. Od spokojnego można by rzec sennego truchtu przeskakujemy do biegu o życie. I uwierzcie mi nie jest to przenośnia, chociaż nie czytelnik będzie biegał. Chodzi mi o to, że na kolejne interesujące wątki nie musimy długo czekać. Z każdą stroną historia nawarstwia się i powstaje więcej pytań niż odpowiedzi. Każdą kolejna stronę pochłaniałem z zapartym tchem oczekując jakiegoś chociażby okruszka wiedzy pozwalającego mi, chociaż na chwilę odetchnąć. Niestety autor to brutal nękający każdego, kto weźmie jego książkę do ręki. W sposób perfidny ciągnie nas za nos dając tylko marne ochłapy. Kurcze dawno nie czytało mi się czegoś aż tak dobrze. W samym motywie a raczej sposobie morderstwa jest pewnego rodzaju mistycyzm kojarzący mi się z „Aniołami i demonami” Browna. Na samo wspomnienie tego, co tam się dzieje mam dreszcze.

Jedno trzeba jednak przyznać Mróz jest bezlitosny nie tylko dla czytelników, ale dla samych bohaterów, których wykreował. Nie daje im żadnej taryfy ulgowej wrzucając w każdym kolejnym rozdziale coraz większe kłody pod nogi. Czasami mi się wydawało, że on chce ich zabić, ale myliłem się. W ten sposób budował ich na naszych oczach, pokazywał, do czego są zdolni i ile jeszcze przetrwają. Ta opowieść to nie miejsce dla słabeuszy. Tutaj przetrwają tylko najlepsi. Brzmi to trochę jak słowa usłyszane na Koloseum na początku starcia, ale taka jest prawda. Wolałbym lwy niż to, co spotyka tutaj Forsta.

Skoro już o nim mowa to chyba moja ulubiona postać. Wyobrażam go sobie, jako policjanta z amerykańskich filmów. Niedogolony, pewny siebie w starym zniszczonym prochowcu. Którego więcej osób nienawidzi niż lubi. I to właśnie mnie najbardziej zachwyca. Jego nie tyle dzika, co po prostu prostacka osobowość. Uwielbiam go za jego dwuznaczne docinki oraz luzackie podejście do życia. Nie często zdarza mi się wrzucać cytaty, ale ten naprawdę jest warty uwagi. Gdyby wszyscy mieli takie nastawienie świat byłby o wiele lepszy.

Gasić obecne pożary, potem przejmować się tymi, które dopiero wybuchną.
Remigiusz Mróz – Ekspozycja

Na początku książki irytowała mnie pewna rzecz, której sam obawiam się pisząc opowiadania. To zbyt dokładne opisy podróży. No wiecie taki jak z GPS. Skręć na ulicę taka a taka, przejedz przez rondo takie a takie. Czasami wydawało mi się, że mógłbym wziąć do ręki mapę i w ten sposób podróżować z bohaterami. Wiem, że nie powinienem tego wytykać, ale pisarz takiego kalibru powinien unikać pewnych niuansów. Na szczęście z czasem to wszystko znikło, ale został pewien nieprzyjemny posmak.

„Ekspozycja” to naprawdę ciekawa książka. Nie wystarczy, że wciągająca to jeszcze przepełniona akcja do ostatniej strony. Nawet na chwile autor nie daje nam odpocząć. Czasami wydawało mi się, iż wszystko dzieje się aż nazbyt prędko, a same postacie zbyt dobrze przyjmują to, co ich spotyka, ale w ogólnym rozrachunku bawiłem się świetnie. Mimo kilku krwawych wątków historycznych to dość lekka literatura. Wciągnęła mnie do tego stopnia, że nawet trząchanie w autobusie przy mojej chorobie lokomocyjnej nie było problemem. To już coś. Najlepsze jednak zostało zostawione na zakończenie. Ostatnia strona jest kwintesencją całej powieści, za która autora można znienawidzić i pokochać. Co się na niej znajduje? Nawet, jeżeli od niej zaczniecie nie zrozumiecie sensu całości i nie docenicie jej wystarczająco. Moja ocena opowieści to szczere 4+/5.

Tytuł: Ekspozycja
Cykl: Tetralogia z komisarzem Forstem
Autor: Remigiusz Mróz
Wydawca: Filia
Data wydania: 12 sierpnia 2015
Liczba stron: 480
Format: 13.5x20.5 cm
ISBN-13: 978-83-8075-021-0

2 komentarze:

  1. Pierwsze 30 stron szło mi opornie, ale później już poszło z górki i zakochałam się w Wiktorze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo że swoim zachowaniem nie przyciąga ludzi to jednak ma w sobie to coś, przez co nie sposób go nie lubić.

      Usuń