Tryb noc/dzień

12 czerwca 2017

Piraci z Karaibów: Klątwa Czarnej Perły

0
W ostatnim czasie do kin trafiła najnowsza część „Piratów z Karaibów”. Z tego właśnie powodu, zanim jeszcze zobaczę ją na własne oczy, postanowiłem nadrobić zaległości i na spokojnie obejrzeć i zrecenzować poprzednie części. Dlatego też zrobiłem sobie mały, prywatny seans filmowy. I przyznać muszę jestem zachwycony. Czym dokładnie? „Klątwą Czarnej Perły”, ponieważ to od niej zaczął się cały ten fenomen. Została ona wyreżyserowana przez Gore Verbinskiego, a scenariuszem zajmowali się Ted Elliott oraz Terry Rossio, ludzie odpowiedzialny chociażby za Shreka czy też Alladyna. O ile nie widzieliście tego filmu sądzicie pewnie, że skoro robili go ludzie od bajek to właśnie do pociech jest on skierowany. Oj, nawet nie wiecie w jak wielkim błędzie jesteście. Przejdźmy najpierw do fabuły.

Will Turner (Orlando Bloom) jest kowalem i jednocześnie cudownie ocalałym w dzieciństwie młodzieńcem, który podkochuje się w swojej wybawicielce, córce gubernatora Elizabeth Swann (Keira Knightley). Życie tej dwójki całkowicie się zmienia, gdy do Port Royal (tutaj mieszkają) przybywa niejaki Kapitan Jack Sparrow (Johnny Depp). To właśnie on psuje całą sielankę. Ponieważ razem z nim przybywa jego niebezpieczna przeszłość, a mianowicie Czarna Perła. Okręt piracki, wokoło którego powstało wiele legend. Jedna gorsza od drugiej.

Z szacunkiem muszę przyznać, iż twórcy postarali się i to solidnie. Nie chodzi mi tu tylko o ciekawa historię pełną niesamowitych zwrotów akcji, ale również o całą tę piracką otoczkę. Będziecie po prostu zachwyceni walkami na lądzie oraz na morzu, wspaniałymi strojami z tamtej epoki, ale co najważniejsze rewelacyjnie oddanymi okrętami. Przecież nie da się stworzyć pirackiej intrygi bez pływania statkiem. A tutaj dosłownie poczujemy wiatr we włosach i sól na twarzy. Wszystko to dopieszczone znakomitą obsadą aktorską.

Pod tym względem warto zwrócić uwagę na dwie najjaśniej świecące tu gwiazdy grające postacie będące swoimi przeciwnościami. Mam na myśli Jacka Sparrowa i Barbossę. Obaj są piratami z krwi i kości jednakże różnią się moim zdaniem jak ogień i woda. Johnny Depp, gdy pierwszy raz go zobaczyłem w tej roli wydawał mi się nieudanym przebierańcem z Halloween. Irytującą pstrokatą papugą z dziwną mimiką. Jednakże z każdą następna minutą filmu zaczynałem go lubić coraz bardziej. Jego niezwykły charakter, cięty język, nieobliczalność oraz masa szczęścia sprawiły, że po prostu zabłysnął w moich oczach. Nieco inaczej było z filmowym Barbarossą, głównie dlatego iż jest on stereotypowym piratem. Bezwzględnym i złym do szpiku kości, maszerującym po trupach do celu, którym zazwyczaj okazuje się wielki skarb. Jeszcze to pożółkłe oczy, na sama myśl mam dreszcze na plecach. Brakowało mu tylko drewnianej nogi i papugi. Miał za to małpkę, która też miała swoje pięć minut. Jednakże nie chce żeby wyszło na to, że to film wyłącznie dla facetów. No wiecie piraci, bójki i picie. Jest tu pewna znakomita rola kobieca. Keira Knightley pokazała nam kobietę pewną siebie, nielękającą się przygód oraz potrafiącą walczyć o swoje. Nie jest tradycyjną damą mdlejącą na widok krwi. Świetnie kontrastuje z tą masą testosteronu. Oddajmy jednak honor, jest tutaj wielu znakomitych aktorów jednakże dla mnie ta trójka najbardziej wybija się ponad wszystkimi.

Wspomnę również o efektach specjalnych. Nie są one może na najwyższym poziomie. Daleko im do Matrixa czy też innych podobnych dzieł. Jednakże ukazują coś nowatorskiego i za razem interesującego. Przemiany piratów są jak najbardziej płynne, mimo że same ruchy prezentują się nieco mechanicznie. Chyba zaczynam plątać się w zeznaniach, ale jak zobaczycie będziecie wiedzieli, o co mi chodzi. Mimo tych niedociągnięć udało się specom od efektów pobudzić wyobraźnię widza.
Jest jeszcze jeden element bardzo ważny przy tego rodzaju produkcjach. To muzyka. Ona łączy wszystkie te elementy w jedną spójną całość. Tym razem ścieżką dźwiękową zajmował się Klaus Badelt. Znakomity kompozytor niemieckiego pochodzenia. Trzeba mu przyznać zna się koleś na swojej robocie, co widać w każdej minucie filmu.

„Piraci z Karaibów: Klątwa Czarnej Perły” to naprawdę kawał dobrego kina. Już nie mogę się doczekać, kiedy obejrzę drugą cześć. Nie wiem czy będzie dorównywała tej, ale mam nadzieje, że twórcy nie spoczną na laurach i nie porosną w piórka. Kinematografia potrzebuje takich filmów. Łączących pokolenia, z masą humoru oraz ciekawą fabułą. Wszystko to oraz dużo więcej znajdziemy w tej rewelacyjne produkcji Disney’a. Uważam, że w ten sposób studio to udowodniło, że ma do zaoferowania coś więcej niż tylko bajki dla dzieci. Tutaj, bowiem dostajemy pełnokrwistą opowieść o piratach pełną wzlotów i upadków. Co będzie dalej? Z przyjemnością się o tym przekonam. Moja ocena to 5/5.
Ukryj widgety

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz