Tryb noc/dzień

26 stycznia 2016

Ostatni Rycerze

2
Jaki powinien być prawdziwy rycerz? Waleczny, odważny, honorowy. Zawsze stający po stronie pokrzywdzonych. Wiem, iż wizerunek ten został wyidealizowany przez wielu poetów. Historycy udowodnili już wielokrotnie, że nie wszyscy przedstawiciele stanu rycerskiego mogli się pochwalić takimi właśnie cechami. Mnie to jednak nie interesuje. W XXI wieku potrzebujemy ludzi, którzy mogliby nas inspirować, z których moglibyśmy brać przykład, nie ważne czy są prawdziwi czy też fikcyjni. Czemu o tym mówię? W 2013 roku pierwszy raz spotkałem się z historią 47 roninów, dzielnych wojowników pragnących sprawiedliwości nawet za cenę własnego życia. Niestety, tamta wersja nie była zbyt wciągająca mimo, iż wystąpił sam Keanu Reeves. Wiedziałem, że wcześniej czy później ktoś pokusi się o tę historię ubierając ją w całkowicie nowe szaty. Długo nie trzeba było czekać. W 2015 roku do kin trafili „Ostatni Rycerze” wyreżyserowani przez Kazuakiego Kiriye (Nie wiem czy dobrze odmieniłem). Nie posiada on może zbyt wielkiego doświadczenia, ale trzeba przyznać, iż spisał się naprawdę nieźle.

Całą akcja dzieje się w Średniowieczu, w czasach, kiedy to ludzie różnych wierzeń i narodowości żyją w spokoju, wspólnie walcząc o lepsze jutro. Niestety, wszystko to zostaje zepsute chciwością jednego człowieka, Geza Motta (Aksel Hennie) będącego doradcą samego Cesarza (Sergej Trifunović). Urzędnik ten żąda, w sposób bardzo jawny, by wszyscy panowie ziemscy dosłownie wkupywali się w jego łaski. Tylko jeden człowiek ma dość odwagi by przeciwstawić się władzy. Lord Bartok (Morgan Freeman) jest dowódcą oddziału najlepszych rycerzy, wierzących nadal w podstawowe ideały, takie jak honor czy lojalność. To właśnie on pragnie wyplenić zgniliznę, która rozprzestrzenia się na najwyższych szczeblach władzy. Przez co zostaje skazany na śmierć. Konsekwencje jego czynu spadają również na rodzinę oraz poddanych. Tracą oni wszystko. Najbardziej obrywa się rycerzom, a zwłaszcza jednemu, Raidenowi (Clive Owen) posiadającemu dość ponurą przeszłość. Nie zapomnieli oni jednak nauk, które im wpajano od lat. Z każdym dniem pragnienie zemsty coraz bardziej rośnie w ich sercach. Nadejdzie dzień, kiedy znowu chwycą za broń by oczyścić imię swojego pana.

Fabuła sama w sobie nie chwyta za serce. To po prostu ta sama historia przeniesiona tylko w trochę inna epokę. Mimo to widać, iż twórcy bardzo czerpali z pierwotnego źródła. Dobrym przykładem jest chociażby broń rycerzy, która przypomina katanę. Jednak nie o tym chciałem mówić. Jeżeli spojrzymy na to dzieło z perspektywy wyżej wymienionej produkcji mamy tutaj do czynienia z bardziej spójną i ciekawą opowieścią. Wydarzenia następujące po sobie są tak naprawdę efektami wcześniejszych poczynań bohaterów. Podążamy ciągle tą sama ścieżką obserwując tylko zmiany otoczenia.

Producenci przyłożyli się naprawdę nieźle. Nie chodzi mi tu tylko o samą fabułę, ale również to, co tak naprawdę widzimy. Ciężko mi było znaleźć jak wysoki budżet posiadali, chciałem go porównać z innymi tego rodzaju produkcjami i zobaczyć czy wykorzystali cały potencjał. Jednakże wizualnie wszystko prezentuje się świetnie. Nie tylko walki, które są jak najbardziej płynne i nieprzesadzone, ale również stroje i miejsca, do których trafiają bohaterowie. Spoglądając na nową siedzibę Geza Motta wyrwało się z moich ust takie małe, ciche „OCH!!!”.

Przyznam się szczerze brakowało mi tu czegoś. Czegoś, co by mnie zaskoczyło i to tak solidnie, wbijając jednocześnie w krzesło. Brakuje, tu oryginalności i konkretnego powiewu świeżości. Nie ważne, w co ubierzemy świnie, czy to będą najdroższe jedwabie czy też złote łańcuchy, i tak wcześniej czy później wyląduje ona pod rzeźnickim toporem. Nie wiem czy to dobre porównanie, ale tylko ono przyszło mi do głowy.

„Ostatni Rycerze” to dobry film, który można z przyjemnością obejrzeć. Widz dosłownie zostanie oblany wszelakimi emocjami. Ciężko będzie mu przejść obojętnie koło upadku najwierniejszego rycerza, a potem szaleństwa prawej ręki Cesarza. Aksel Hennie świetnie udawał szaleństwo, nieobliczalność oraz manię prześladowczą. To jednak za mało, żeby zwrócić moją uwagę w wystarczającym stopniu. Pełno jest produkcji budowanych na podobnych wątkach i morałach. Ukazujących bohaterów lepszych czy też gorszych, dlatego przy każdym następnym dziele trzeba dodać coś więcej. Dorzucić coś, czego jeszcze nie było. Wiem, że to trudne, ale nie da się tego ominąć. Na zakończenie mój mały ukłon w stronę reżysera, który mimo japońskiego pochodzenia ukazał bardziej europejską kulturę w postaci rycerzy. Moja ocena to 3/5.

2 komentarze:

  1. Nigdy nie słyszałem o tym filmie, a wydaje się być naprawdę ciekawy :) Dawno nie oglądałem żadnego filmu fantasy, dlatego z chęcią się za ten zabiorę :) Mam nadzieję, że mi również spodobają się Ostatni rycerze :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam taką nadzieję :) to naprawdę ciekawy film :)

      Usuń