Tryb noc/dzień

8 grudnia 2015

Godzilla kontratakuje

0
Każdy gatunek filmowy ma swojego prekursora. Może nim być człowiek albo kraj, w którym powstała pierwsza tego typu produkcja. Filmy o gigantycznych potworach swój początek miały w Japonii. Pierwsze pojawienie się Godzili miało na celu ukazanie negatywnych skutków prób jądrowych. Postawiłem sobie za cel zapoznanie się ze wszystkimi dziełami z tą niezwykłą bestią, która stała się częścią popkultury. Opowiem Wam dzisiaj o drugim już filmie, w którym spotkamy gigantycznego jaszczura z głębin. Jego tytuł brzmi „Godzilla kontratakuje”, a wyreżyserowany został przez Motoyoshiego Ode.

Dwóch pilotów z powodu awarii maszyny ląduje na bezludnej wyspie, gdzie są świadkami niezwykłego i przerażającego jednocześnie wydarzenia. Godzilla, uważana przez wszystkich za martwą, walczy z równie wielkim, co ona sama potworem Anguirusem. Jak się potem okazuje walka ta rozpoczęła się miliony lat temu za czasów dinozaurów. Wszyscy wiedzą jak okropne skutki może to ze sobą przynieść. Zwłaszcza, gdy areną starć potworów staje się Osaka. Plany konstrukcyjne jedynej broni zdolnej zabić bestię przepadły na zawsze w wyniku samobójczej śmierci jej twórcy. Czy Japonię czeka zagłada? O tym musicie przekonać się sami.

No muszę przyznać fabuła niczym nie zaskakuje, a wykonanie całości jest jeszcze gorsze niż poprzednio. Wydaje mi się, iż twórcy po wielkim sukcesie pierwszej części chcieli jak najszybciej stworzyć kontynuację. Jednakże ich wysiłki spełzły na niczym z powodu dość kiepskiego podejścia do tematu. Sama walka potworów to tylko fragment całej produkcji. Większość akcji skupia się na tym, co dzieje się u bohaterów oraz przygotowaniu Osaki do ataku Godzilli i Anguirusa. Pojawia się również dobrze nam znany Doktor Kyohei Yamane (Takashi Shimura) zapewniający pewnego rodzaju retrospekcję wydarzeń z „Godzilli: Króla potworów”.

Twórcy starali się również polepszyć nieco dynamizm starć olbrzymów przyspieszając akcję. Niestety, efekt jest przekomiczny, a nie przerażający. Oglądanie Godzilli jak wymachuje szybko łapami bez ładu i składu przywiodła mi na myśl Benny Hilla. Brakowało tylko tej charakterystycznej muzyczki.

Dodatkowo brakowało mi dialogów. Bardzo często w czasie trwania filmu zapadała cisza. I nie chodzi mi tu o to, że nic nie było słychać. Najczęściej był to warkot samolotu albo dźwięk samochodowego silnika. Jednakże bardzo mnie to męczyło. Nigdy nie spodziewałem się, że brak rozmów może tak zmęczyć.

Ogólnie rzecz ujmując „Godzilla kontratakuje” to kino niskich lotów, któremu daleko do ideału. Mógłbym zrzucić wszystko na czasy, kiedy on był kręcony, niski budżet albo inne rzeczy. Jednakże poprzednia część była o niebo ciekawsza. Opowiadała interesującą drugoplanową historię, która potrafiła widza wciągnąć. Nawet, jeżeli była to amerykańska wersja z dodatkowymi scenami. W tym przypadku mamy szczątkową fabułę bez jakiegokolwiek polotu. Dlatego tez ocena będzie niska, 3-/5.
Ukryj widgety

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz