Tryb noc/dzień

16 listopada 2015

Dr. Dolittle

2
Każdy nas, chociaż raz w życiu pragnął rozumieć zwierzęta. Myśleliście jednak o konsekwencjach, jakie niósłby ze sobą taki dar? Wyobraźcie sobie komentarze Waszego psa dotyczące tego, co utracił w czasie ostatniej wizyty u weterynarza. Oj, na pewno nie byłaby to przyjemna rozmowa. W historii kina, a dokładniej literatury, tylko jeden znany mi człowiek potrafił rozmawiać ze zwierzętami, nie ważne czy to wielkimi czy małymi. Był to Doktor Dolittle stworzony przez Hugh Loftinga. Wielokrotnie jego historia doczekała się adaptacji. Właśnie o jednej z nich dzisiaj opowiem.

John Dolittle (Eddie Murphy) od dziecka rozumiał zwierzęta. Niestety, jego ojciec obawiając się, iż synowi odbija postanowił zwalczyć szaleństwo w zarodku. Próbował nawet egzorcyzmów, żeby tylko młody John wrócił do normalności, a wystarczyło zabrać mu ukochaną sunię by stał się zwykłym dzieckiem. Wszystko jednak wraca po latach, kiedy już dorosły, posiadający własną rodzinę oraz dobrze płatną pracę potrąca przypadkiem psa. Teraz to dopiero będzie się działo. Nowy towarzysz pozwala mu zrozumieć ile tak naprawdę stracił. Przekonać się, że to, co tak łatwo odrzucił to nie przekleństwo, ale dar.

Biorąc się za ten film nie mamy, co liczyć na produkcję wysokich lotów. Fabuła jest prosta jak budowa cepa. Jednak trzeba przyznać ogląda się go obłędnie. Przesiąknięty jest na wskroś gigantyczną dawką naprawdę znakomitego humoru. Najlepiej go widzimy w niesamowicie sarkastycznych i bezpośrednich tekstach zwierzaków. Nie jeden kabaret mógłby pozazdrościć im ciętych żartów. Skoro już przy tym jesteśmy to trzeba pamiętać, że nie łatwo jest przetłumaczyć kawał na inny język, żeby nic nie stracił ze swojej puenty. Nie wiem czy tutaj wszystkie zwierzęce dialogi były dostosowywane do kraju, w którym ma się pojawić, czy też udało się producentom stworzyć ponadnarodowe żarty. Jednego jestem pewien. Czeka Was zabawa na całego.

Mówiąc o tym filmie nie można niewspomnieć, kogo zobaczymy w tytułowej roli. Eddie Murphy ukazuje, za co go tak naprawdę kochamy. Za jego humor oraz niesamowite miny. Widząc zaskoczenie na jego twarzy nie sposób się nie roześmiać. Pozostała obsada aktorska również dobrze się prezentuje. Zwłaszcza Oliver Platt w roli aroganckiego materialisty oraz lizusa Dr Marka Wellera.

Film ten możemy zobaczyć w dwóch wersjach polskojęzycznych. Do wyboru mamy dubbing albo lektora. W przypadku pierwszego usłyszymy czołówkę polskich aktorów. Piotra Adamczyka (Dr John Dolittle), Jarosława Boberka (Lucky) lub chociażby Jacka Rozenka (Dr Mark Weller). Nie wiem, czemu ale do mnie bardziej przemawia wersja z lektorem. Ciężko mi powiedzieć, czemu ale jakoś do niej się bardziej przyzwyczaiłem.

„Dr Dolittle” to wspaniały przykład kina rodzinnego. Dzieci z fascynacją w oczach będą oglądały gadające zwierzęta oraz ich wygłupy. Dorośli natomiast docenią humor oraz wspaniale opowiedzianą historię o akceptacji samego siebie. Jeżeli nie wiecie, co obejrzeć w niedziele, a meczy Was ciągle ten sam repertuar w telewizji i niekończące się reklamy, polecam ten film. Na pewno zrelaksujecie się i uśmiejecie do rozpuku. Moja ocena to 4+/5.

2 komentarze:

  1. Dawno nie oglądałam :) a ten film na to do siebie, że można go oglądać raz po raz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niewiele jest taki filmów :) ciekawe czy pozostałe cztery części będą tak samo przyjemne dla oka :)

      Usuń