Tryb noc/dzień

25 października 2014

Nausicaä z Doliny Wiatru

4
Postaram się, żeby dzisiejsza recenzja była krótka, zwięzła i zawierała tylko to, co najważniejsze. Patrząc na niektóre moje wypowiedzi, dochodzę czasem do wniosku, że piszę trochę zbyt rozwlekle, zwłaszcza na początku. Dlatego też, bez zbędnego owijania w bawełnę przejdę od razu do rzeczy. Opowiem Wam o anime dość niezwykłym, ponieważ starszym ode mnie, a mimo to mogącym pochwalić się ponadczasowymi mądrościami, które z niego płyną. „Nausicaä z Doliny Wiatru” powstała w 1984 roku, kiedy to jeszcze studio Ghibli nie istniało. Oczywiście, reżyserem nie mógł być nikt inny jak najlepszy w swoim fachu Hayao Miyazaki.

Daleka przyszłość. Po upadku cywilizacji przemysłowej nadeszły nowe, nie najlepsze czasy. W powietrzu unoszą się trujące zarodniki grzybów, które zagrażają każdej żywej istocie. Pochodzą one z niebezpiecznego lasu, który powoli pochłania coraz większe połacie ziemi, zabijając jednocześnie wszystko na swojej drodze. Mieszkańcami owej puszczy są, jeszcze bardziej przerażające niż ich dom, owady. Niektóre z nich mogą pochwalić się gigantycznymi rozmiarami. Na szczęście, jest jeszcze kilka nietkniętych zarazą miejsc. Jednym z nich jest Dolina Wiatru, nad którą pieczę sprawuje księżniczka Nausicaä. Niestety, spokój mieszkańców zostaje zakłócony przez nagły nalot Torumekian, posiadających najpotężniejszą broń w historii. Chcą obudzić ostatniego ocalałego kolosa, który wraz ze swoimi „współbraćmi” zniszczył poprzednią cywilizacje. Najeźdźcy nie są jedynymi, którzy pragną zakończyć wojnę i unicestwić las. Wszystkie pomysły są jednak niebezpieczne, ponieważ mogą zakłócić panującą harmonię między ludźmi i naturą. Tylko Nausicaä wie, do czego to wszystko zmierza. Tylko ona może powstrzymać niepotrzebny rozlew krwi. Nie będzie to jednak łatwe zadanie.

Przeglądając coraz więcej filmów z tego gatunku dochodzę do wniosku, że albo reżyser (bo głównie jego filmy oglądam) albo cała japońska animacja skupia się na ekologii i lataniu. Wydaje mi się jednak, że to sprawa twórcy, bo w większości jego dzieł możemy ujrzeć te dwa elementy. Tak samo jak tutaj. Sam świat to postapokaliptyczna pustynia, zniszczona przez działanie człowieka, a bohaterka lata sobie na lotni wolna niczym ptak.

Fabuła jest bardzo ciekawa. Nie ma tu zbyt wiele słodyczy, a samo oglądanie zniszczeń oraz wielkich robali zwanych Ohmami, może widza nieźle przerazić. Krew nie leje się tu strumieniami, ale widać jednak ile złego wyrządza wojna. Nie tylko tym, którzy w niej walczą, ale zwykłym mieszkańcom obleganych terenów.

Oglądając tę produkcję nie miałem czasu zwracać uwagi na jakieś uchybienia, ale wszystko wygląda naprawdę dobrze. Zwłaszcza las, który mimo swojej zabójczej natury jest piękny i bardzo barwny. Co do reszty animacji też nie mam, co się przyczepić. Wszystko jest płynne i zrównoważone. Nie myślcie jednak, że skoro nie widziałem błędów to ich nie było. Kilka usłyszałem. Chodzi mi głównie o dźwięki własne, czyli wydawane przez różne przedmioty. Chociażby poduszkowiec głównej bohaterki, czasami brzmiał jak z kiepskiej kreskówki.

Na wielką uwagę zasługuje również sama Nausicaä. Na początku wydaje się lekkoduchem z głową w chmurach. Z czasem poznajemy ją jednak, jako odpowiedzialną władczynię, którą kocha lud. Mimo tego, że stroni od przemocy, nie obawia się chwycić za broń. Rozumie jednak, że nie zawsze wszystko da się załatwić siłą. Sami widzicie, że nie jest ona jednowymiarowa. Pełno w niej przeciwności, dzięki czemu każdy w jakimś stopniu może się z nią utożsamić.

Ogólnie oceniając „Nausicaä z Doliny Wiatru” jest wspaniałym wytworem japońskiej kinematografii i świetnym dowodem kunsztu samego reżysera. Jest ciekawa, wciągająca i jak najbardziej życiowa. Czytałem nawet, że kilka krajów europejskich zabroniło jej wyświetlania u siebie albo chciało solidnie okroić z „mocniejszych scen”. Natomiast amerykanie, poszli krok dalej i całkowicie ją przerobili tworząc coś nowego (zmienili nawet imiona postaci). Ja na szczęście oglądałem wersję oryginalną i chyba w całości, z czego bardzo się cieszę. Film ten to kolejny dowód na to, że animacje nie są tylko dla dzieci. Niech to, wreszcie, wszyscy zrozumieją. Moja ocena to 5-/5.

4 komentarze:

  1. Fajnie, że mogę u Ciebie znaleźć takie tytuły. Nie znałam więc zabieram się za oglądanie :) Tak trzymaj !
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet nie wiesz jak miło mi usłyszeć takie rzeczy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To koniecznie napisz o Wonderful days (2003) - kawał dobrego anime :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuje za propozycje :) zobaczę co się uda zrobić :)

    OdpowiedzUsuń