Tryb noc/dzień

4 września 2014

Noe: Wybrany przez Boga

0
Ostatnio zacząłem się zastanawiać czy wśród kinowych premier znajdę coś, co mnie zaskoczy. Patrząc na filmy podobne do siebie, jak dwie krople wody, zacząłem wątpić w kreatywność reżyserów. Czy oni lękają się wybiegać poza oklepane już kanony? Oczywiście nie mówię tu o wszystkich produkcjach, bo w tym całym nawale hollywoodzkich wypocin znajdą się i perełki. Zauważyłem jednak, że jeden temat nadal spędza sen z powiek wielu producentom. Mowa tu o Piśmie Świętym. Niejednokrotnie próbowano jakoś ożywić opowieści będące podporą naszej wiary. Nie zawsze to się udawało. Wydaje mi się, że z powodu lęku przez nieprawidłowym odbiorem ich dzieł. Pamiętajmy, że Biblia dla wielu jest bardzo ważna, a jej błędna interpretacja albo kontrowersyjne przedstawienie któregoś z bohaterów, może skończyć się źle. Twórcom nic się nie stanie, ale jeżeli mało osób przyjdzie do kin to będą mieli pustki w portfelach. Dlatego właśnie opowiem dzisiaj o filmie, do którego podchodziłem z delikatnym lękiem. „Noe: Wybrany przez Boga” został nakręcony na podstawie komiksu Darrena Aronofsky'ego i Ariego Handela. Może to właśnie uratowało całą historię od przesłodzenia. Do tego jednak dojdziemy. Pierwszy z wyżej wymienionych panów jest reżyserem owej, moim zdaniem dość dyskusyjnej produkcji.

Na początku nie było nic. Potem Stwórca postanowił coś z tym zrobić. Nie będę wymieniał, jak to po kolei było. Przypuszczam, że każdy zna historię stworzenia świata. Przejdźmy, więc dalej. Adam i Ewa po tym jak zostali wyrzuceni z Raju, trafili pod skrzydła, a dokładniej, kamienne łapy, upadłych aniołów. Następnie Kain zabił Abla, morderca uciekł dając początek niegodziwemu ludowi Kaina. Na szczęście pierwsza para miała jeszcze jednego syna. Set był prawy i sprawiedliwy, a dzieci jego stały się podporą tego świata. Jako jedyne, chroniły dzieło stworzenia. Niestety, ród Kaina rósł w siłę, mnożył się na potęgę i stworzył wielką cywilizacje. Obok nich po cichu dorastał ostatni potomek Seta. Miał na imię Noe (Russell Crowe). Tak jak swój przodek, był szlachetny i żył zgodnie z naturą. Nie jadł mięsa i brał tylko tyle ile potrzebował do przetrwania. Pewnego dnia, życie jego i jego rodziny miało się zmienić. Pan pokazał mu swój przerażający plan. Chciał wytępić całe zło, które rozpleniło się jak choroba. W tym celu miał zesłać potop, który zabije wszystkich niegodziwców. Jedynymi ocalałymi miała być rodzina wybrańca oraz po parze każdego zwierzęcia, by wszystko zacząć od nowa. Niestety, nie jest to takie łatwe zadanie.

Nie będę opowiadał więcej, bo chce dla Was zostawić resztę fabuły. Muszę przyznać, że reżyser podszedł do tematu w sposób naprawdę wyjątkowy i solidny. Zacznę od oprawy wizualnej, bo chyba ona najbardziej rzuciła się w oczy podczas oglądania trailera. Efekty specjalne są na najwyższym poziomie. Przybycie stad zwierząt, nadejście kataklizmu czy też nagłe wyrośnięcie wielkiej puszczy, po prostu zapierają dech w piersiach. Naprawdę wiele pracy włożono w dopracowanie takich szczegółów. Muszę jednak przyznać, że nie wszystkie komputerowe modyfikacje są idealne. Sami zobaczcie rozmowę Noego z jednym ze Strażników, chodzi mi o moment, kiedy stają naprzeciw siebie. Brakowało tu spójności. Zbyt wielka granica była między tym, co fizyczne, a tym, co stworzone. Dodatkowo jak można być tak głupim, żeby dać nieprawdziwe niemowlaki? Nie wiem czy zabrakło bliźniaków, ale mogli to zrobić jakoś inaczej.

Kolejny wielki plus to oryginalne podejście do wizerunku upadłych aniołów. W książkach i kinowych produkcjach przedstawione były zazwyczaj, jako piękne istoty o czarnych skrzydłach. Tutaj twórcy podeszli do tematu trochę inaczej. Zamknięte w swoich kamiennych kokonach cierpią niewyobrażalne męki. Oddalone od swego Stwórcy i skazane na wieczną tułaczkę oglądają jak Ziemia niszczeje. Dość kontrowersyjnie przedstawiony został sam Noe. Na początku myślałem, że będzie to kolejny wiecznie modlący się maniak religijny. On jednak się nie modli. Chociaż ma bzika, i to niezłego. Walczyć potrafi i widać, że zabijanie z zimną krwią sprawia mu przyjemność. Na hipisa by się nie nadawał.

Ogólnie całość można podzielić na trzy części, a dokładniej gatunki filmowe. Na początku dostajemy trochę baśni, delikatnie przesłodzonej, barwnej wyjaśniającej całą fabułę. Potem garść przygody połączonej z biblijnymi cudami, kiedy to nadchodzi czas budowy arki. Na końcu jednak to czysty thriller psychologiczny. Mowa tu o momentach, w których wewnętrzne rozterki bohaterów wychodzą na światło dzienne. Zauważamy ich ignorancje, samolubność, mściwość, niegodziwość oraz wszystko to, co skrywali pod słodką powłoką religijności.

Wielki szacuj, należy się również za gwiazdorską obsadę. Szkoda tylko, że podcięto im trochę skrzydła. Russell Crowe zagrał idealnie, taki całkowicie wyprany z ludzkich emocji o niezmiennym wyrazie twarzy. Naprawdę musiał wczuć się w swoją rolę. Anthony Hopkins prezentował się równie dobrze, chociaż wydawał mi się jakiś drętwy. Emma Watson, na którą naprawdę wiele stawiałem, że jakoś ożywi to całe towarzystwo dała całkowicie ciała. Nie mam jej tego za złe. Wiem, że dziewczyna starała się, ale scenariusz po prostu kulał.

Nie wiem czy się starzeje czy jak kto woli dojrzewam, ale coraz bardziej zaczyna mnie drażnić dubbing. Rozumiem go w kreskówkach, ale czemu kurcze muszą to robić w filmach? Jak tak dalej pójdzie zacznę wszystko oglądać z napisami. Chyba nie będę miał innego wyjścia.

No dobra, czas chyba kończyć. Pomarudziłem sobie trochę, ale najwyższa pora na ostateczną ocenę. „Noe: Wybrany przez Boga” spokojnie można nazwać mega produkcją albo widowiskiem, jak kto woli. Widz już od pierwszych minut zostaje dosłownie obsypany efektami specjalnymi i ciekawym scenariuszem. Niestety, nie obyło się również bez wad, których jest pełno. Kilka z nich wymieniłem resztę sami znajdźcie. Nie jest dobrze, kiedy trailery okazują się ciekawsze niż sam film. Tak nie powinno być, a coraz częściej właśnie coś takiego otrzymujemy. Widzę już jak na półce reżysera, Darrena Aronofsky'ego, staną pozłacane nagrody. Szkoda tylko, że wszystkie będą kształtu maliny. Moja ocena to 3-/5.
Ukryj widgety

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz