Tryb noc/dzień

24 sierpnia 2014

Epoka lodowcowa 4: Wędrówka kontynentów

0
Nie dawajcie się oszukiwać. Od lat, czy to w szkołach czy w programach naukowych, karmią nas złudnymi informacjami dotyczącymi wędrówki kontynentów. Próbują nam wbić do głowy, że owy fenomen spowodowany był ruchem płyt tektonicznych wywołanym przez prądy konwekcyjne płaszcza ziemskiego albo siłę grawitacji. To kłamstwa. Jedyną siłą zdolną do czegoś takiego była miłość wiewióra do orzeszka. Pewnie teraz wielu z Was pomyśli, co za głupoty piszę, prawda? Musicie jednak przyznać, że początek jest dość kontrowersyjny i interesujący. Wróćmy jednak do prawdziwego tematu dzisiejszej recenzji. Zapomnijcie o tym, co napisałem na początku tego wpisu. Naukowcy, dzięki wieloletnim badaniom, udowodnili jak było naprawdę. Jednak opisany przeze mnie początek niezwykłego zjawiska, czyli interwencja małego ssaka w zmianę litosfery znajdziemy w ostatniej (czwartej) jak do tej pory części „Epoki lodowcowej” zatytułowanej „Wędrówka kontynentów”.

Wszystko zaczyna się od Scrata, który próbując ukryć swojego żołędzia trafia do wnętrza Ziemi. Pod tym względem rewelacji nie ma, bo jak pewnie zauważyliście zawsze to on naważy bigosu. Wróćmy jednak na powierzchnię, gdzie nasi przyjaciele żyją sobie w najlepsze. Maniek, jak przystało na kochającego tatusia robi wszystko, co w jego mocy, żeby nastoletnia już córka Brzoskwinka nie szlajała się z nieodpowiednim towarzystwem. Ona jednak w ogóle się nie słucha i kiedy tylko może wymyka się na spotkania z Itanem. To taki Bad Boy tylko bardziej owłosiony niż zazwyczaj. Do Sida tymczasem przyjeżdża rodzinka, która chce mu tylko podrzucić denerwującą babcię i znowu dać dyla. Diego, jak to on, biega to tu, to tam. Na swoje nieszczęście cała trójka, a dokładniej czwórka, bo babcia przyczepiła się do nich jak rzep do kociego ogona, ląduje na wielkiej krze, która w wyniku trzęsienia ziemi odłamuje się od lądu. Wszystkie zwierzęta muszą wybrać się w kolejną podróż, żeby dotrzeć do pomostu. Jedynego miejsca, na którym mogą się skryć przed wielką skalną ścianą zbliżającą się w zastraszającym tempie. Jeżeli tego nie zrobią wylądują w oceanie bez szansy na ratunek. Maniek oddalony setki mil od najbliższych nie chce się poddać. Pragnie wrócić do rodziny, lecz na drodze stoi mu dość specyficzna grupa piratów, która ma wobec niego trochę inne plany.

Niedawno u mnie w mieście swoje urodziny obchodził bank BGŻ. Z tej właśnie okazji zorganizowali plenerowy seans dwóch filmów. Jednym z nich była omawiana przeze mnie dzisiaj „Epoka lodowcowa 4: Wędrówka kontynentów”. Byłem do niej nastawiony sceptycznie. Nie mówię tu oczywiście o imprezie, lecz o samej produkcji. Wiele razy autorzy animacji próbowali zarabiać grubą kasę na siłę przedłużając udane już projekty. W większości przypadków więcej było z tego szkody niż pożytku. Tym razem jednak jest inaczej. Jak już wcześniej wspominałem przy poprzednich częściach,tak i tym razem widz zostanie miło zaskoczony.

Na największą pochwałę zasługują nowi bohaterowie. Najbardziej babcia Sida. Ta bezzębna staruszka od razu zawładnęła moim sercem, z powodu swojej charyzmy oraz ciętego języka. Już na początku obiecała swoim dzieciom, że będzie tańczyła na ich grochach, a trzeba pamiętać, iż swoje lata ma. Podoba mi się również jej ciągłe gadanie o podobno nieistniejącym zwierzaku Skarbusiu. Obejrzyjcie sami, a przekonacie się, że nie da się jej nie lubić.

Kolejny plus to bardzo rozbudowana i zaskakująca fabuła. W porównaniu do „Shreka”, nie dostajemy tutaj w kółko odświeżanych żartów, które już za drugim razem przestały być śmieszne. Przygody, które oglądamy są inne od tych wcześniejszych. Tym razem, bowiem nasza trójka musi przeżyć na oceanie. Niesamowity jest również wątek romansu Diego i Shiry. Wreszcie, jakiejś kobiecie udało się upolować tego dzikiego kawalera.

Oglądając ten film na pewno zauważycie również pewne mądrości płynące z historii. Przekonacie się, że zachowując się tak jak Brzoskwinka możecie zaszkodzić tylko sobie. Nigdy nie wolno udawać kogoś, kim się nie jest, tylko z chęci zaskarbienia sobie sympatii aktualnych idoli. Trzeba być sobą i doceniać przyjaciół, którzy poszliby za nami w ogień, nie ważne, co o nich będą mówili inni. Tacy ludzie to prawdziwy skarb, o którego należy dbać.

Jak sami widzicie nie jest to tylko bajka dla dzieci, ale prawdziwe kino familijne, w którym każdy znajdzie coś dla siebie. To w pełni rozbudowana opowieść o przyjaźni, poszukiwaniu miłości, swojego miejsca na świecie oraz o rodzinie, którą nie zawsze łączy to samo nazwisko. Zastanawia mnie tylko jedna rzecz. Czy dalsze rozwijanie pomysłu wyszłoby na dobre? Jak na razie nie słyszałem żadnych pogłosek o następnych częściach i niech tak zostanie. Lepiej nie kusić losu. Moja ocena to szczere 5/5.
Ukryj widgety

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz