Tryb noc/dzień

21 lipca 2014

Karol, który został świętym

0
W 2005 roku opuścił nas największy Polak w historii kraju. Wielki autorytet, człowiek honoru, bohater i przyjaciel miliardów ludzi na całym świecie. Wspaniała postać, która jako jedyna połączyła wszystkie narody we wspólnym smutku. Większość z Was wie, że słowa te pasować mogą tylko do Jana Pawła II. Od czasu jego śmierci jesteśmy obrzucani produkcjami, które mają nam pokazać jak żył, jak pracował, jak stawał się ikoną prawdziwej, niezachwianej wiary. Przyznam, jedne są lepsze, inne gorsze, ale jak do tej pory potrafiły pokazać go nie tylko, jako głowę kościoła, ale również zwykłego człowieka. Dlatego właśnie podchodziłem z radością w sercu do jednej z najnowszych kinowych propozycji przedstawiających Naszego Papieża. „Karol, który został świętym” to niezwykły pomysł. Skierowany głównie do dzieci, będący połączeniem zwykłego filmu aktorskiego, animacji oraz materiałów archiwalnych. Cieszyło mnie najbardziej to, że robi się wszystko, żeby najmłodsze pokolenie nie zapomniało o człowieku, który zmienił oblicze świata, tego świata.

Głównym bohaterem jest Kacper (Kamil/Andrzej Tkacz) uwielbiający animacje komputerowe dzieciak, który stracił ojca. Wychowywany jedynie przez matkę (Katarzyna Glinka) musi dawać sobie radę ze szkolnymi problemami, głównie z opryszkami wyciągającymi kasę od młodszych. Pewnego dnia trafia pod opiekę dziadka (Piotr Fronczewski), który zaczyna mu opowiadać o swoim dawnym przyjacielu Karolu Wojtyle. Stara się on wnuczkowi ukazać, gdzie tak naprawdę trzeba szukać odwagi, jak postępować, żeby stać się lepszym człowiekiem i ogólnie o wszystkim, czego sam nauczył się od przyszłego Papieża. Cały film przeplatany jest animacjami pokazującymi jak ksiądz Karol Wojtyła poznał grupę młodych ludzi (należał do niej dziadek Kacpra) pragnących zmian, ale obawiających sie kary za swoje poczynania.

Pierwszym, ale, na które muszę zwrócić uwagę jest dość sztampowe przedstawienie młodego pokolenia. Patrzenie na nich jak na maniaków komputerowych zostawianych samym sobie, ponieważ rodzice oddają się całkowicie pracy, jest nie sprawiedliwe. Wielu osobom wydaje się, że jak ktoś jest nieśmiałym, trochę lękliwym samotnikiem to musi wychowywać się sam albo przez dziadków. Mamy czasy, gdzie rządzi kasa i żeby osiągnąć coś w życiu trzeba ciężko pracować, ale takie dzieci trafiają się nawet w najbardziej kochającej rodzinie.

Kolejną wadą są animacje. Nie wiem czy to specjalnie czy też nie, ale są zbyt proste (chyba, że naprawdę robił je Kacper z przyjaciółmi). Niby skierowane do dzieci, czyli trzeba pominąć całą brutalność tamtych czasów, ale czegoś w nich brakowało. Dokładnie znaków charakterystycznych tej epoki. Czegoś, co by się z nią wiązało, kilku żołnierzy z bronią to trochę za mało. Spójrzmy, że większa ilość policji przyjeżdża dzisiaj na koncerty albo mecze. Postawmy się teraz na miejscu młodego widza, któremu pewnie nie raz opowiadał dziadek o tamtych ciężkich czasach. Jak ma zrozumieć, z czym tak naprawdę walczył Karol Wojtyła, kiedy czarny charakter, czyli Kramicz, został zdegradowany do roli Grincha chcącego zabrać święta? Dziecko nie zrozumie ile odwagi było potrzeba, żeby przeciwstawić się komunistom. Większości pewnie przez głowę przejdzie pytanie „To oni nie dostali prezentów?”. Mowa tu oczywiście o tych najmłodszych.

Gra aktorska również daje wiele do życzenia. Najlepiej chyba wyszedł Piotr Fronczewski, ale jemu nie ma, co się dziwić. Świetnie nadaje się do roli dziadka. Jeszcze z tym swoim niesamowitym głosem zawsze spokojnym, dzięki któremu każda opowieść ożywa. Co do braci Tkaczów i ogólnie całej młodocianej obsady, grali bardzo sztucznie, widać było, że ich zachowania nie są naturalne, a strach na twarzach wymuszony.

Trzeba jeszcze wspomnieć, co nieco o dubbingu animacji. Papież przemówi głosem Artura Żmijewskiego, co było świetnym pomysłem. Prócz niego usłyszymy jeszcze m. in. Mikołaja Klimka (Stefan), Annę Srokę (Teresa) oraz Martę Dobecką (Zofia).

Wspominając już o dźwięku należy zwrócić uwagę na piosenkę „Święty uśmiechnięty” w wykonaniu Arki Noego. Osobiście zastąpiłbym ją bardziej tu pasującą „Barką”. Zwłaszcza, że leciałaby w tych momentach, w których pojawiały się archiwalne materiały z życia Papieża.

Jeżeli mam oceniać cały film to pochwalić mogę tylko pomysł. Próba przekazania młodemu pokoleniu ideologii Jana Pawła II zawsze będzie przeze mnie chwalona. Mogli jednak bardziej się postarać, popracować kilka miesięcy dłużej, ponieważ wydaje mi się, że nie wykorzystali w pełni potencjału tej produkcji. Moje negatywne nastawienie może też powodować mój wiek. Patrzę na to wszystko zbyt dojrzałym okiem, przez co nie jestem może wystarczająco obiektywny pisząc tą recenzje. Dlatego polecam wszystkim żeby sami obejrzeli „Karola, który został świętym” i zastanowili się czy miałem rację. Moja ocena to 3+/5.
Ukryj widgety

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz