Tryb noc/dzień

21 maja 2014

Książę w Nowym Jorku

0
Do świąt jeszcze dużo czasu jednakże z przyjemnością chciałbym przedstawić film, który stał się nieoderwalnym elementem Bożego Narodzenia. Prawie, co roku możemy oglądać tę wspaniałą komedię z niesamowitą obsadą aktorską. Pewnie większości z was do głowy przyszedł „Kevin sam w domu”. Jednak nie o niego mi chodziło, lecz o coś o wiele lepszego i zabawniejszego. „Książę w Nowym Jorku” to niesamowita produkcja i mimo swoich lat nadal ma wielkie grono fanów. Dopiero dzisiaj odkryłem, że jesteśmy z tego samego rocznika. Nie będę jednak przedłużał. Jeżeli go nie widziałeś posłuchaj, a dokładniej przeczytaj uważnie, co Cię czeka.

Już na samym początku poznajemy księcia Akeema (Eddie Murphy), który w swoje dwudzieste pierwsze urodziny poznaje przyszłą żonę. Tradycja Zamundy wymaga by jego wybranka już od najmłodszych lat była szkolona do tego zadania. Ma lubić to, co on oraz spełniać każdą jego zachciankę. Dla większości mężczyzn to marzenie. Jednak nie dla niego. On pragnie czegoś więcej. Kobiety, z którą będzie mógł porozmawiać, posiadającą własne zdanie oraz co ważniejsze musi ich połączyć uczucie. W tym celu za zgodą ojca, wybiera się wraz z przyjacielem Semmim (Arsenio Hall) do Nowego Yorku, a dokładniej do Queens. Mają nadzieję znaleźć tam prawdziwą królową. To, co znajdują na miejscu przechodzi ich wszelkie koszmary. Bieda, ubóstwo i złodziejstwo. Już na dzień dobry ukradli im złote szczoteczki do zębów i wszystkie bagaże. By za bardzo nie rzucać się w oczy, przebierają się ich zdaniem, zwyczajnie i zatrudniają się w sieciowym fast foodzie. Jego właścicielem jest ojciec dziewczyny, którą Akeem wypatrzył na spotkaniu w kościele. Teraz zostało mu przekonać jej tatulka do siebie, okazać się lepszym niż Darryl Jenks (Eriq La Salle), jej aktualny chłopak oraz rozkochać w sobie dziewczynę udając pasterza kóz z Afryki. Chce by pokochała go za osobowość, a nie za majątek. Dużo pracy przed nim. Miłość jednak dodaje skrzydeł.

Pierwsze, na co trzeba zwrócić uwagę to wspaniała gra aktorska. Eddie Murphy jest po prostu w swoim żywiole. Idealnie wciela się nie tylko w Akeema, ale też kilka innych postaci. To mi się właśnie w nim podoba. Stara się grać kilka ról jednocześnie. Potrzebuje wyzwań. Widać, że robi to z przyjemnością. Mało, który aktor gotowy jest na coś takiego. Podobną sztuczkę zaoferował nam Arsenio Hall, ale już mniej udanie. Reszta ekipy została równie świetnie dobrana. Znajdziemy tu Samuel L. Jackson grającego złodzieja oraz Louiego Andersona znanego mi najbardziej z kreskówki „Świat według Ludwiczka”.

Kolejnym wielkim plusem jest duża dawka humoru. Dowcipy sytuacyjne wylatują tam jak z rękawa. Nie ma osoby, która nie śmiałaby się widząc jak Akeem próbuje zmywać podłogę nie wyjmując mopa z wiadra. Na jego twarzy widać taki delikatnie głupkowaty uśmiech. Przezabawna była również poranna toaleta, całkowicie wykonana przez służbę, łącznie z kąpielą oraz myciem królewskich klejnotów. Nie wolno zapomnieć o narzeczonej skaczącej na jednej nodze i udająca orangutana.

Pochwała należy się również za niesamowitą charakteryzacje, kostiumy, choreografie i ogólnie za tło. Po prostu zapiera dech w piersiach, jak ogląda się wyczyny taneczne w urodziny księcia. Stroje też są niesamowite. Patrząc na Króla Jaffe Joffera (James Earl Jones) noszącego na sobie lwią skórę, czujemy władzę i majestat płynący z jego osoby. Dzięki temu przenosimy się do całkowicie innego świata.

Ogólnie cała historia jest bardzo fajnie przedstawiona. Wątek miłości silniejszej niż warstwy społeczne jest dość oklepanym tematem, reżyser jednak był w stanie go odświeżyć. Nie ma, co się dziwić, ponieważ na krześle reżyserskim zasiadł nie, kto inny jak sam John Landis. To właśnie on stworzył takie komedie jak „Blues Brothers”, „Oskar”, „Nieoczekiwana zmiana miejsc”, czy też „Gliniarz z Beverly Hills III”. Jak sami widzicie specjalizuje się w tego typu filmach i robi to naprawdę dobrze, bo wszystkie wymienione pozycje rozbawiały mnie do łez.

Oglądałeś? To wiesz, że mam rację. Jak nie widziałeś to, co tu robisz? Kup raz dwa DVD i obejrzyj go, bo naprawdę warto. Masz zapewnione dwie godziny solidnej rozrywki, a to nie wszystko. Na pewno jeszcze nie raz do niego wrócisz tak, jak zrobiłem to ja oraz wielu innych. Życzę Ci miłego oglądania. Moja ocena to 5/5.

Ukryj widgety

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz