Tryb noc/dzień

17 kwietnia 2014

Miliard na (nie) czytanie!!!

0
Wielu z Was pewnie słyszało o „Narodowym Programie Rozwoju Czytelnictwa 2014 – 2020”, jeżeli nie to chętnie o tym opowiem. W styczniu br. na stronie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz kilku innych instytucji kulturalnych pojawiła się informacja o planowanym wydaniu miliarda złotych na promowanie czytelnictwa w kraju. Początkowo bardzo się ucieszyłem, jednakże im dłużej o tym myślałem zastanawiałem się, na co planują je tak naprawdę wydać. Tu właśnie zaczynają się schody. Pierwszym, moim zdaniem, zmarnotrawieniem pieniędzy był spot reklamujący całą inicjatywę.


Papierowe ludziki, kilka napisów i oczywiście logo. Zastanawia mnie, ile mógł on kosztować. Kilka tysięcy? Nawet bym się nie zdziwił. Przecież promocja książek powinna pokazywać ludzi. To dla nich się je wydaje. Wystarczy przejść po mieście z kamerą i zobaczyć moli książkowych w ich naturalnym środowisku. Na ławeczce w parku, w autobusie czy w innych miejscach publicznych. Bardzo spodobał mi się pomysł bibliotekarzy ze Święcia, którzy z okazji Światowego Dnia Książki sami postanowili namawiać do czytania.


Niech Ministerstwo zobaczy jak to powinno wyglądać. Nie wolno też zapomnieć o wpływie celebrytów na życie ludzkie. Wiele osób chce być jak ich idole. Nie chodzi tu tylko o stroje, lecz i o zachowania. Niektórzy prawie papugują gwiazdy. Wydaje mi się, że przedstawienie, np. Pudzianowskiego z hantlą i książką w dłoni, jeżeli oczywiście czyta, byłoby o wiele ciekawsze niż durna animacja.

Bardzo podobał mi się pomysł z akcją "Nie czytasz? Nie idę z Tobą do łóżka!" oraz ich kalendarz. Skierowany do dorosłych, bo przedstawia znane osoby w czasie intymnych igraszek z literaturą. Jeżeli dzięki temu pojawi się kilku nowych czytelników to naprawdę warto. Trzeba podejść do tego trochę kontrowersyjnie, nieszablonowo. W erze komputerów dobry pomysł jest na wagę złota.

Kolejnym kłopotem mogłoby być albo i będzie szkolenie księgarzy oraz bibliotekarzy. Dla wielu z nich to tylko zawód. Nie chce obrazić tych, którzy robią to z powołania i chęci głoszenia słowa pisanego. Reszta niestety robi to dla kasy, bo trzeba gdzieś pracować. Im żadne, szkolenia nie wiem nawet jak długie, nie pomogą. Nie podejdą do czytelnika w sposób odpowiedni, nie zarażą miłością do książek.

Wszystko piękne. Omówiliśmy reklamę, szkolenia, czas na nowości. W ramach projektu biblioteki publiczne będą wyposażane w świeżuteńkie książeczki. Widzicie w tym zdaniu jakąś nieprawidłowość? Kto uważa, że słowo publiczne trochę je ogranicza ma racje. Zapomniano tu o szkołach i ich nie zawsze wielkich księgozbiorach, gdzie większość to po prostu lektury. Przecież to właśnie w nich często dochodzi do pierwszego spotkania dziecka z książką. Ja tak miałem i przyznam gdyby nie wspaniała bibliotekarka pewnie powiększyłbym grono 61 procent ludzi przyznających się do tego, że nie czytają. Sam widziałem posklejane egzemplarze książek, które doczekały się reedycji, ale nie było funduszy by je zakupić.

Czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał”.

Wielu z was słyszało pewnie te słowa, bo mówią one wiele. Zdarzało mi się słyszeć, że ktoś nie czyta, bo jego rodzice nie czytali. Czy to wystarczający powód żeby przenosić z pokolenia na pokolenie wtórny analfabetyzm? Nie. Trzeba nauczyć dzieci czerpać przyjemność z czytania. Biblioteki szkolne maja taką możliwość. Najprędzej dotrą do młodego czytelnika, który potem będzie mógł odwiedzać wielkie gmachy bibliotek publicznych.

Na domiar złego zapomniano o obszarach wiejskich i małych miasteczkach. Niby coś tam napomknięto w projekcie, ale często są to obszary tak niewielkie, że nie ma szans wybudować biblioteki, a te, co są mają nowości sprzed kilku lat. Szczęściem można nazwać, jeżeli znajdzie się jakiś darczyńca, który zakupi coś nowego albo odda swoje. Ile bibliotek było zamykanych, bo nie opłacało się ich utrzymywać? Najlepszym rozwiązaniem byłoby wzięcie przykładu z zagranicznych sąsiadów. Bibliobusy to przyszłość mobilnego czytelnictwa dającego każdemu taką samą szansę na dostęp do książki. Znajdziemy je w Chile, Afryce, Francji oraz wielu innych państwach. Więcej o nich przeczytacie na stronie Lustro Biblioteki.

Z roku na rok coraz więcej jest mówione o milionach złotych zmarnotrawionych przez rząd. Włożono je w pomysły, które nie miały szans powodzenia. Często winę ponosiły osoby, które nie miały serca do prowadzenia jakiejś akcji. Obawiam się, że tym razem będzie tak samo. Cały projekt skierowany jest nie do nieczytających, lecz tych, którzy z książkami są za pan brat. Co da dofinansowywanie Dyskusyjnych Klubów Książki, jeżeli będą na spotkania przychodziły od lat te same osoby? Po co wkładać pieniądze w czasopisma kulturalne, po które sięga garstka wybrańców. Kilka milionów na koncie wydawnictwa nie powiększą ilości moli książkowych. Na co to sie wyda? Na reklamę? Po co? W dobie dzisiejszego popytu taki spot zniknie wśród innych produktów. Na przykładzie Grupy Twórczej Qlub Xsiążkowy (to ci od kalendarza) widać, że ludzie mają pomysły. Potrzebują tylko pomocy w ich realizacji. Niech Ministerstwo zastanowi się, co robi i znajdzie w społeczeństwie perełki, które pomogą rozbudować społeczność czytelniczą. Nie jest jeszcze za późno.

A Wy, jakie mielibyście pomysły? Jak byście wydali ten miliard, by przyciągnąć nowych czytelników?
Ukryj widgety

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz