Tryb noc/dzień

18 lutego 2014

John Q.

0
W ostatnim czasie zacząłem ponownie wierzyć, że telewizja potrafi jednak puścić coś ciekawego. Kilka dni temu pokazali film może nie pierwszej młodości, a jednak bardzo ciekawy i pasujący do ostatnich wydarzeń. Opowiada on o walce o życie. Nie myślcie jednak, że zobaczycie tam dżunglę albo bezludna wyspę oraz bohatera walczącego z tygrysami albo dzikimi plemionami. W tym filmie bohater walczy o życie swojego syna z czymś gorszym niż krwiożercze zwierzęta. Walczy on bowiem ze służbą zdrowia. Czas jednak powiedzieć, o czym ja mówię. „John Q” to film wyreżyserowany przez Nicka Cassavetesa z 2002 roku.

U syna Johna Quincy’a Archibalda (Denzel Washington), Michaela (Daniel E. Smith) lekarze wykrywają poważną wadę serca. Jedynym sposobem żeby dzieciak przeżył jest przeszczep. Ubezpieczenie jednak jest zbyt niskie, co powoduje, iż koszty operacji musieliby wziąć na siebie. Nie stać ich jednak na to, dlatego proszą wszystkich o pomoc. To jednak nadal za mało. Dlatego zdesperowany John chwyta za broń i zamyka się w izbie przyjęć wraz z kilkoma zakładnikami z nadzieją, że w ten sposób uda mu się nakłonić dyrekcję szpitala do wpisanie syna na listę osób oczekujących na serce. Zaczyna się walka z systemem oraz nieczułością pracowników szpitala, dla których ważniejsze są pieniądze niż życie pacjentów. Uczciwy człowiek musi stać się przestępcą w tych niesprawiedliwych czasach.

Biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia w służbie zdrowia film ten został znakomicie wpasowany w dzisiejsze czasy. Mimo że nie jesteśmy w Ameryce widzimy, że oszustwa, umowy śmieciowe oraz podziały społeczne nie są tylko naszym kłopotem. Film ten bardzo mnie wzruszył. Świetnie opowiedziana historia wprowadza nas w pewnego rodzaju nostalgię. Zaczynamy się zastanawiać jak my byśmy się zachowali w takim przypadku. Oczywiście nikomu nie radzę atakować przychodni, bo to mogłoby mieć całkowicie inny efekt. Należy jednak zwrócić uwagę, że John gotowy był poświecić własne życie by tylko uratować swojego syna. Ojcowska miłość nie ma granic.

Nie brakuje w nim jednak pewnego rodzaju schematyczności. Uzbrojony napastnik, zakładnicy i wyrozumiały policjant wydaje mi się w hollywoodzkich filmach niczym nowym. Trochę zaskoczył mnie spokój zakładników, chociaż całe szczęście, że babski bokser jednak się z tego wyłamał, bo film byłby trochę przesłodzony. Rozumiem, że człowieka z bronią każdy się boi, ale żeby siedzieć z nim wcinając chipsy to trochę przesada.

Wielki plus należy dać za obsadę aktorską. Denzel Washington wczuł się w swoją role perfekcyjnie. Widać na jego twarzy emocje, które i nam się dostają. Właśnie to jest niesamowite w tym filmie zaczynamy żyć razem z bohaterami. Wśród innych gwiazd spotkamy m. in. Roberta Duvalla, który wcielił się w wyrozumiałego policjanta oraz Ray’a Liotte, czyli piękną twarz policji, którą nie interesuje nic więcej tylko własna kariera.

Najwyższa pora jednak zakończyć tą recenzję. Sam musze stwierdzić, że nie jest to może moja najlepsza recenzja jednak chciałem podzielić się z wami spostrzeżeniami związanymi z filmem. „John Q” to niesamowita produkcja, koło której nie można przejść obojętnie. Wzruszająca historia tak pasująca do naszych czasów gdzie pieniądz jest wszystkim a człowiek niczym. Ukazująca jednocześnie siłę miłości i determinacji. Na pewno spodoba się wszystkim miłośnikom dramatów oraz fanom Denzela Washingtona. Moja ocena filmu to 4+/5.
Ukryj widgety

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz