Tryb noc/dzień

20 stycznia 2014

Andrzej Pilipiuk - Oko Jelenia. Srebrna Łania z Visby

0
Andrzej Pilipiuk rządzi. Nie przesłyszeliście się. Jego twórczości nie da się nie lubić. Wiem, że każdy ma prawo do innego zdania, ale to, co wychodzi spod jego pióra to istne arcydzieła. Tym razem chciałbym wam opowiedzieć, co nieco o „Srebrnej Łani z Visby”, czyli już drugim tomie niesamowitej serii „Oko Jelenia”, która przenosi nas do XVI-wiecznej Norwegii gdzie trójka przyjaciół walczy o przetrwanie. Marek, Hela oraz Staszek każde uratowane ze swoich czasów przez kosmicznego kolekcjonera wiedzy upadłych cywilizacji. Mają oni tylko jedno bardzo niebezpieczne zadanie muszą odnaleźć tajemniczy artefakt zwany Okiem Jelenia.

W tej części nasi bohaterowie mają nie lada kłopoty. Marek ze Staszkiem ratują z rąk kata Helę jednak dziewczyna zarażona została straszną chorobą. Na szczęście pod swoje skrzydła przyjmuje ich introligator Nils, który jest jednocześnie członkiem Bractwem Świętego Olafa. Dziewczynę udaje się przywrócić do zdrowia dopiero łasicy w bardzo krwawy sposób, chociaż chłopaki też starają się zrobić wszystko, co w ich mocy by uratować towarzyszkę. Wyjaśniona jest również tajemnica dziwnych przebłysków w świadomości dziewczyny. Jej scalak został niepoprawnie nagrany znajdują się na nim dwie osobowości jej i Estery żydowskiej dziewczyny, która walczyła w getcie. Po wszystkim dostają od mechanicznej łasicy rozkazy. Marek wyrusza wraz z poznanymi przez nas w poprzedniej części Peterem Hansavritsonem i Mariusem Kowalikiem do Bergen gdzie ma odszukać Alchemika Sebastiana. Tytułowa Srebrna Łania to statek owych kupców. Tymczasem Staszek wraz z Heleną mają wyruszyć w prawie samobójczą misję dotarcia do Uppsali. Na drodze stoją im jednak zaśnieżone góry, przez które nawet Norwegowie boją się iść zimą. Nie wiedzą jednak, że staną twarzą w twarz z niebezpieczeństwem niepochodzącym z tych czasów.

To tyle, jeżeli chodzi o opis, chociaż zapomniałem chyba napisać, że walka z piratami też będzie, ale to sobie doczytacie już w książce. Właśnie różnorodność postaci sprawia, że ta książka tak zachwyca. Jednak to nie jedyny jej plus. Autor stara się przekazać nieco więcej niż samą historię, stara się nauczyć nas myślenia i zachęcić do odkrywania tajemnic tego świata. Tym razem ciekawie przedstawia rozważania łasicy i Marka dotyczące religii i jej różnorodności. Przyznam, że rozmowa ich dała naprawdę wiele do myślenia. Ciężko mi jest ją opisać, lepiej będzie jak zapoznacie się z nią sami.

Wczytując się dokładniej w opisy w książce możemy poczuć się jakbyśmy sami maszerowali alejkami miast. Widać tu, że nie są to miejsca wyssane z palca, że autor wiele pracy włożył żeby jak najlepiej przedstawić czytelnikowi kulturę, religie, zachowania ludzi oraz miejsca, z którymi stykają się nasi bohaterowie. Bardzo mi się również podobają walki na szable oraz starcia z nieprzyjaciółmi pełne są dynamiki i energii. Prawie słyszymy huk armat i świst ostrzy nad naszymi głowami.

Sam nie wiem, co mógłbym więcej powiedzieć o tej książce. To naprawdę niezwykła historia pełna akcji, ciekawych bohaterów, opisów niesamowitych miejsc oraz co najważniejsze przyjaźni. Tak nie myliście się mowa tu o przyjaźni między głównymi bohaterami. Mimo różnic, jakie ich dzielą prócz epok oczywiście nadal potrafią dbać o siebie nawzajem. Sposób, w jaki próbowali odnaleźć remedium na chorobę Heli był naprawdę niesamowity. W jednej chwili z dostępnych im pod ręką środków stworzyli małe laboratorium a dokładniej hodowlę by tylko ją uzdrowić. Znają się od niedawna, ale połączyło ich już coś niezwykłego i nie jest to namiętność jak w większości książek, lecz prawdziwa przyjaźń, o której zapomina się w dzisiejszym zdegradowanym świecie.

Jeżeli już mówię o naszej trójce wędrowców to jak ich nie lubić? Hela to baba z jajami, jeżeli mogę tak powiedzieć. Po tym, co przeszła, kto inny by zwariował ona nadal trzeźwo patrzy na świat i stara się wypełnić zadanie. Sposób, w jaki posługuje się obuszkiem jest godny pochwały. Staszek to dość energiczny młodzieniec z głową pełną pomysłów. Marek jest z całej tej paczki najstarszy i czuje się odpowiedzialny za towarzyszy, dzięki czemu najlepiej nadaje się na przywódcę. Jak widzicie są to bohaterowie z krwi i kości. Czytając książkę możemy się przekonać, że mają swoje przywary i zalety, nie ma tu bohaterów wyidealizowanych. Należy również zwrócić uwagę na mechaniczną łasicę. Ina, bo tak brzmi jej imię zna ludzi tylko z informacji, które zebrała oglądając filmy dla dorosłych, romanse poznając literaturę nie najwyższych lotów. Wydaje jej się, że to, co tam zobaczyła to prawda, że ludzie kierują się tylko zwierzęcymi instynktami, zależy im tylko na sobie ogólnie są aspołeczni. Stara się im jednak częściowo pomoc i zrozumieć, chociaż jej też nie jest łatwo, ponieważ nawet swojego prawdziwego ciała nie posiada. Zastanawia mnie jedna rzecz. Jak to możliwe, że dopiero pojawienie Marka, Staszka i Heli zachęciło ją do studiowania ludzkiej psychiki w sposób prawdziwy. Chodzi mi o to, że nie z materiałów dostarczonych jej, lecz od prawdziwych ludzi.

Jak widzicie nie potrafię nic złego powiedzieć na temat tej książki. Nie ma się, do czego przyczepić. Czytam ją już drugi raz i tak samo jak wtedy, gdy ujrzałem ja na półce parę lata temu teraz tak samo zachwyca. Ciężko jest wśród natłoku publikacji znaleźć jednak coś, do czego chętnie będziemy wracali po latach. „Srebrna Łania z Visby” to właśnie taka książka, koło której nie można przejść obojętnie zwłaszcza, jeżeli lubicie twórczość Pilipiuka. Ciekawi mnie jednak czy jeszcze kiedyś zaskoczy nas równie wspaniałą powieścią, bo ostatnio pojawiają się tylko zbiory opowiadań. Moja ocena to 5/5.

Wydawnictwo: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Wydanie polskie: 5/2008
Liczba stron: 368
Format: 125x195 mm
Oprawa: miękka
ISBN-13: 978-83-7574-016-5
Wydanie: I
Cena z okładki: 30,00 zł
Ukryj widgety

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz