Tryb noc/dzień

18 lipca 2013

Jack pogromca olbrzymów

0
Bardzo dobrze widać, że scenarzyści w Hollywood wzięli sobie do serca odświeżanie baśni, po „Jasiu i Małgosi”, „Czerwonym kapturku” i „Śnieżce i siedmiu krasnoludkach” czas na „Jasia i magiczną fasolę”. Tak, nie przesłyszeliście się. Tym razem jednak do roboty zabrał się Bryan Singer znany dzięki takim filmom jak „Walkiria” „Superman: Powrót” czy też obie części „X-Men”. Tytuł jego filmu brzmi „Jack pogromca olbrzymów” (uczepili sie tych pogromców? Gromiło się już czarownice, wampiry a teraz olbrzymy).

Dawno, dawno temu za czasów króla Eryka mnisi stworzyli magiczną fasolę, która miała stać się mostem miedzy nimi a Stwórcą. Nie wiedzieli jednak, że nad chmurami znajduje się świat „potomków Goliata”, którzy po fasoli zeszli na ziemię by ograbić i zjeść wszystkich ludzi. Tylko król Eryk przy pomocy potężnego artefaktu, korony stworzonej z serca olbrzyma i magii był wstanie władać olbrzymami. Rozkazał im wracać do siebie, po czym jego podwładni mieli żyć długo i szczęśliwie. Tak wygląda legenda uwielbiana przez prostego chłopaka pracującego na farmie Jacka (Nicholas Hoult znany z m.in. „X-Men: Pierwsza klasa” i „Był sobie chłopiec”) oraz księżniczkę Isabelle (Eleanor Tomlinson znana z takich filmów jak „Alicja w Krainie Czarów” i „Iluzjonista”). Pewnego razu zakochują się w sobie, jest to jednak miłość nierealna, ponieważ księżniczka nie może poślubić kogoś z plebsu zwłaszcza, że ma wyjść za królewskiego doradcę Rodericka (Stanley Tucci), który jest strasznie łasy na tron. Jack ma jednak szczęście, seria niefortunnych zdarzeń sprawia, że ma szansę udowodnić swoją wartość. Mowa tu oczywiście o nieszczęsnym przehandlowaniu konia za fasolę, która po zamoczeniu kiełkuje wysyłając chatę Jacka wraz z nieszczęsną księżniczką w środku w niebo a dokładniej do świata olbrzymów. Musi wraz z rycerzami króla i jego doradcą wyruszyć jej na ratunek. Domyślacie się pewnie, jaka jest reszta. Olbrzymy trafiają na ziemię i tylko Jack może uratować świat.

Tak dobrze widzicie, to kolejny film z serii od zera do bohatera. Pełno jest takich na rynku. Ten film zbytnio nie różni się od niech, chociaż ma kilka plusów. Jednym z największych są fenomenalne efekty specjalne. Rosnąca fasola czy też same olbrzymy zapierają dech w piersiach, każdy z nich jest inny czy to za sprawą fryzury czy też rysów twarzy, łączy ich jednak jedno wszyscy są obleśni (tak jak być powinno). Sceny walk też są niczego sobie nie widać tu tej granicy miedzy aktorami a animacją, która występuje w wielu filmach. Mi szczerze spodobała się również animacja na początku (ta opisująca pokonanie przez króla Eryka olbrzymów) przypomina mi ona bardzo prace Tomasza Bagińskiego. Muzyka również zachwyciła mnie, świetnie pasowała do rozwijającej się akcji. Dobór aktorów też znakomity, zwłaszcza drugoplanowych Ewan McGregor w roli rycerza Elmonta, Ian McShane wcielający się w Króla Brahmwella, Stanley Tucci grający złego i żadnego władzy Rodericka czy też jego głupkowaty pomagier Wicke grany przez Ewena Bremnera. Niestety przyćmili oni główna dwójkę bohaterów. Nicholas Hoult może nie jest najgorszy, chociaż przydałoby mu się trochę szlifu (czasami jest trochę gapciowaty), co się jednak tyczy pięknej Eleanory Tomlinson, nie zostały wykorzystane wszystkie możliwości księżniczki Isabelle. Już na pierwszy rzut oka przypomina mi Meridę Waleczną albo Fionę dzielną, rządną przygód, niesłuchającą się ojca, a zrobili z niej bardziej flegmatyczną księżniczkę ratowaną z wieży. Mogła, chociaż zabić jednego olbrzyma albo zrobić coś bardziej szalonego. Kolejną rzeczą, która niedane mi spokoju jest dubbing na bardzo niskim poziomie czasami wydawało mi się, że rozmowy prowadzone są między komputerami brakowało w tym emocji. Głupie jest też zakończenie, mam nadzieje, że nie zrobią ciągu dalszego.

Film ten, mimo że nie jest rewelacyjny oceniam dość dobrze, prosta fabuła oraz świetne efekty specjalne pozwalają się przy nim zrelaksować a doborowa obsada aktorska dopełnia wszystkiego łatając pewne niedociągnięcia. Jest to film rodzinny pomimo odgryzanych głów i rozrywanych ciał nie leje się tu krew strumieniami, dzięki czemu można to obejrzeć razem z pociechami (wiek 10+). Nie jest to jednak kino wysokich lotów, więc może nie przypaść do gustu bardziej wybrednym widzom. Polecam go wszystkim miłośnikom baśni w nowszym wydaniu. Moja ocena to 4-/5.
Ukryj widgety

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz