Tryb noc/dzień

20 czerwca 2012

Captain America: Pierwsze starcie

2
Zacznę może od tego że oglądając ten film przypomniały mi się czasy młodości kiedy Kapitan Ameryka znany mi był jedynie z gier na Pegazusa. Obce mi były wtedy komiksy a dopiero z czasem zaczęli go pokazywać w kreskówkach ale zawsze oglądałem go z zapartym tchem. Dlatego też kiedy pierwszy raz usłyszałem że ma być bohaterem filmu wiedziałem że muszę go obejrzeć.

Czas powiedzieć co nieco o samym filmie zaczyna się od tego że na biegunie północnym (tak mi się wydaje bo dokładniej nie określono miejsca) zostaje odkryty wrak samolot w którym znajduje się niebiesko czerwona tarcza z gwiazdą po środku. I właśnie od tego momentu zaczyna się prawdziwa historia wielkiego bohatera, jakim jest Kapitan Ameryka.

Tonsberg, Norwegia marzec 1942, Johann Schmidt szef niemieckiej komórki do spraw wiedzy tajemnej zwanej „Hydra” odnajduje potężny artefakt Teserak należący niegdyś do samego Odyna, skrzeszcie się narody świata nowy władca wyciągnie rękę po należny mu tron.

Dobra może trochę przesadziłem z ostatnim zdaniem ale pora dojść do sedna sprawy. Steve Rogers w rolę, którego wcielił się Chris Evans chce dostać się do armii jednakże z powodu swojej mizernej postury nie ma takiej możliwości. Jednakże nie poddaje się i za każdym razem zmieniając nazwisko próbuje w wielu komisjach rekrutacyjnych łamiąc tym samym prawo. Pewnego razu żali się przyjacielowi że zrobi wszystko żeby dostać się do wojska, rozmowę tą podsłuchuje Dr Abraham Erskine (Stanley Tucci) który chce dać mu szanse widzi w chłopcu potencjał którego nikt nie zauważa. Dostaje się do specjalnego oddziału, w którym przechodzi rygorystyczny trening, mimo że jest słabszy od innych nie poddaje się i wykazuje się pomysłowością, której brakuje innym napakowanym żołnierzom. Dzięki tym umiejętnościom zostaje wybrany by stać się pierwszym nad żołnierzem. Nie wolno zapomnieć że w międzyczasie zakochuje się w pięknej Peggy Carter (Hayley Atwell ) bo czymże byłby dobry film bez romansu? Ale wracając do sedna eksperyment odnosi sukces mały Steve Rogers zmienia się w wielkiego Kapitana Amerykę. Jednak nie wszystko idzie po myśli wojska w czasie eksperymentu zastrzelony zostaje Dr Erskine a ostatnia fiolka z serum, które tworzy nadludzi zostaje doszczętnie zniszczone. A jak to sami obejrzyjcie. Wojsko postanawia jednak wykorzystać Kapitana Amerykę do motywowania społeczeństwa żeby wspomagali armię. I tu muszę na chwilę przerwać, ponieważ strój, jaki dostał moim zdaniem był naprawdę komiczny wyglądał trochę jak przerośnięty stworek z ulicy sezamowej albo maskotka drużyny szkolnej. Do jego uszu dochodzą jednak niepokojące, wieści i kiedy dowiaduje się, że jego najlepszy przyjaciel został wzięty do niewoli postanawia działać. Sam wdziera się na teren fabryki gdzie Niemcy a dokładniej „HYDRA” tworzą potężną broń wykorzystując znaleziony wcześniej Teserak. Właśnie wtedy dochodzi do pierwszego starcia oko w oko z Johannem Schmidtem w rolę którego wcielił się znany z „Matrixa’ Agent Smith (Hugo Weaving). Który pokazuje swoją prawdziwą twarz właśnie wtedy poznajemy Red Skulla. Od tego właśnie momentu Kapitan Ameryka nie patrzy już biernie na wojnę, lecz staje się jej częścią prowadząc własny oddział walczy z ludźmi „HYDRY”. Lepiej za dużo nie będę mówił bo popsuje zabawę związaną z oglądaniem filmu.

Trochę się rozpisałem to muszę przyznać. Ale chciałem polecić ten film wszystkim wielbicielom dobrego kina akcji oraz miłośnikom komiksów Marvela. Jest pełen akcji, barwnych przygód oraz wyjątkowych postaci. Moim zdaniem należy również zwrócić uwagę na obsadę, który jest naprawdę wyjątkowa i zróżnicowana. Największa pochwała należy się jednak temu, w jaki sposób został on połączony z innym filmem coś takiego rzadko, kiedy zdarza się w filmach. Jest to film na wysokim poziomie oglądając go czułem się czasem jakbym nie oglądał filmu wojennego tylko sf w stylu gwiezdnych wojen. Ale, mimo że nie lubie takich rzeczy w tym filmie współgrało to z tłem historycznym, dzięki czemu film zasługuje na najwyższą ocenę z moich ust.

2 komentarze:

  1. Masz racje że ten film jest na wysokim poziomie. Ja też zwróciłam uwagę na to że każdy film o tematyce Marvela i Avengers jest w jakiś sposób ze sobą związany, najczęściej jest to po prostu pojawienie się jakiegoś bohatera np Nicka Fury albo innego agenta S.H.I.E.L.D lub superbohatera. No i filmy są genialnie ze sobą połączone. Dodam tylko, że będą w kinie warto zaczekać i nie wychodzić jak puszczą napisy, bo zazwyczaj są między nimi dodatkowe sceny, które moim zdaniem są bardzo ważne dla historii Superbohaterów, są takim łącznikiem między nimi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi się podoba to ze one się tak wiążą ze sobą :) dzięki temu chętniej czekamy na następny :) dostajemy małą przystawkę z niego która tak naprawdę wzmaga nasz apetyt na takie kino :)

    OdpowiedzUsuń